środa, 2 lipca 2014

W Paryżu dzieci nie grymaszą!

Jak każda przyszła mama, w ciąży zaczytywałam się w miliony poradników, gazetek, a nawet ulotek i reklam, które mogły choć trochę pomóc mi w nauce obsługi noworodka. Większość opiera się na podobnym schemacie - są zdjęcia (czasami przedstawiające naprawdę traumatyczne sprawy - główkę dziecka wychodzącą podczas porodu i inne okropieństwa), a pod nimi podpisy. "Wkładamy dziecko delikatnie do wanienki", "podnosimy pupę wsuwając pod nią pieluszkę" i inne tego typu mało intrygujące zdania. Jedna książka zdecydowanie błyszczy i wyróżnia się na tle innych. Dorwałam ją przypadkiem, czytając artykuł na jej podstawie w jednej z mamowych gazetek. Okazała się strzałem w dziesiątkę.

Napisana luźnym językiem, pełna humoru (pośmiałam się na głos czytając ją), napisana przez Amerykankę mieszkającą i wychowującą dzieci w Paryżu. Cudownie porównuje amerykański i francuski (w zasadzie to chyba europejski, bo czytając wydawało mi się, że jednak bliżej nam do francuzów) sposób wychowywania dzieci. Dla mnie stała się biblią i polecam ją komu tylko się da.

Na większość złotych rad z książki jest jeszcze za wcześnie. Zresztą, to nie jest zbiór instrukcji, ale raczej zapis obserwacji, z których wnioski powinniśmy wyciągnąć sami. W każdym razie, przez kilka banalnych wskazówek udało mi się stworzyć niepłaczącego i przesypiającego noce niemowlaka. Jak będzie z resztą - zobaczymy.

Jednak to, co ujęło mnie najbardziej i chyba miało największy wpływ na nasze podejście do Olka, to proste stwierdzenie: "dziecko rozumie od początku". Od pierwszych dni można dziecku wszystko wytłumaczyć. Na początku wydawało mi się to nierealne i pukałam się w głowę. Jak noworodek ma niby rozumieć, co do niego mówię? A no rozumie. Może nie pogadacie o sensie istnienia, ale za to (u Olka to super skutkuje) zapytać, czy wie, dlaczego płacze? Albo wyjaśnić spokojnie, że mamusia i tatuś muszą rano wstać, więc tę noc trzeba wytrzymać bez awantur i nie wolno krzyczeć. Dzieją się wtedy prawdziwe czary.
Ta teoria nie jest wyciągnięta z tyłka, opiera się na badaniach francuskiej ikony psychologii dziecięcej (zabijcie mnie, ale nie pamiętam nazwiska, a książka, tak gorąco polecana przeze mnie, poszła w obieg, bo wszędzie ostatnio się dzieci rodzą), która kiedyś prowadziła ponoć świetną audycję radiową z poradami dla rodziców (chętnie bym się z nią zapoznała swoją drogą). 

Co mi zostaje? Zachęcam do czytania. Tych którzy dzieci dopiero zamierzają mieć i tych, którzy już je mają. Nie pożałujecie.


2 komentarze:

  1. Ta ikona to Francoise Dolto, taki francuski Korczak. Polecam rowniez jej ksiazki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, szukałam długo, a mój egzemplarz książki pożyczyłam i nie mogłam dorwać nazwiska :) zapoznam się na pewno

      Usuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...