sobota, 4 lipca 2015

Chłopak + dziewczyna = normalna rodzina?

Tekst już się pojawił kiedyś, na moim starym blogu, jednak w związku z ostatnimi wydarzeniami i dyskusjami, chciałam go pokazać także tutaj. 

"Związki partnerskie spoko, jeśli Ci się nie podobają, to po prostu takiego nie zawieraj. Tylko niech dzieci nie adoptują."

Ale w sumie... Dlaczego?

Wszystkie możliwe dyskusje na ten temat sprowadzają się do przekrzykiwania się i wyzwisk. Nikt nigdy nie próbował usiąść i na spokojnie wymienić się argumentami. A co najważniejsze, otworzyć na zdanie tej drugiej strony i spróbować je zrozumieć. 

Wczoraj z Grześkiem składaliśmy mebelki dla dziecka (no dobra, on składał, ja tylko siedziałam na fotelu i rzucałam komentarze). Siedzę sobie teraz i patrzę na prześliczne łóżeczko z wzorkiem królika (no bo jaki inny by mógł być) i zastanawiam się, jakie tak naprawdę mamy szczęście. I ile kochających się par nie będzie mogło się cieszyć z tak prostych przyjemności, jak poukładanie małych śpioszków w komodzie. 

Daruję sobie gadkę o znajomych homo parach wychowujących dzieci. Bo dzieci jeszcze małe, nie mogą się wypowiedzieć, czy są skrzywdzone, czy nie.
Znam za to jedną dziewczynę, która miała dwie mamy. Nie została lesbijką. Ani zboczeńcem. Nie wyszła na miasto i nie zaczęła strzelać do ludzi. Nie jest nieszczęśliwa. Nie ma żalu do swoich mam. Ma za to kochającego męża i córeczkę. I dzieciństwo, które wspomina jako bardzo udane, spędzone w domu pełnym miłości.

Czy brakowało jej męskiego wzoru w domu? Chyba nie, skoro nie brakuje go milionom innych dzieci wychowywanym przez samotne matki. Tylko, że te dzieci nie mogą w domu obserwować relacji między dwójką kochających się dorosłych. 

Tego samego nie doświadczają dzieci z wielu rodzin, które znacie. Tych, gdzie rodzice to alkoholicy płodzący co roku kolejne niemowlę. Albo tych, gdzie dziewiętnastolatka chodzi w kolejnej ciąży, każdej z innym tatusiem. 

Przypadek z życia wzięty.
Moja mama ma sklep z ciuszkami dla dzieci, który nie wiedzieć czemu lokalne mamuśki traktują jak konfesjonał albo kawiarnię. Przychodzą i opowiadają całe swoje życie, na bieżąco i z najdrobniejszymi szczegółami. Jedna klientka, posiadająca trójkę czy czwórkę (niestety, dokładnie nie pamiętam) swoich własnych pociech, przyszła (będąc w kolejnej ciąży) się pochwalić, że zostawiła męża. Super sprawa, skoro się nie kochali, to po co się na siłę męczyć. Tylko że... mąż się nie wyprowadził. Mieszka z nimi dalej, śpi na materacu. Obok ona z kochankiem i najmłodszym synem na łóżku. Nikt nie zareagował świętym oburzeniem, nie kazał jej odebrać praw rodzicielskich. 
Inna, alkoholiczka, ma dwie córki. Osiemnaście i szesnaście lat. Starsza ma dwuletnie dziecko. Młodszą matka co chwilę wywala z domu, wyzywając od najgorszych, kiedy sama przyjmuje sobie kolejnych panów w mieszkaniu. Za pięćdziesiąt złotych. Nie ukrywa tego, sama opowiedziała. Nikt nawet nie pomyślał, żeby odebrać jej dzieci.

Naprawdę myślicie, że dwoje kochających się ludzi, obojętnie jakiej są płci, zapewni dziecku gorszy dom? Dziecku, na które czeka, o którym marzy i któremu chce zapewnić wszystko, co najlepsze?
Co z tego, że zobaczy, że mama całuje drugą mamę, czy tata przytula i głaszcze drugiego tatę? Seksu przecież przy nim uprawiać nie będą, a dziecko zobaczy po prostu miłość.
Bo kocha się osobę, nie płeć.
Jeśli naszym jedynym argumentem ma być to, że inne dzieci będą się śmiały, musimy sobie przypomnieć, że dzieci będą uważały za nienormalne to, o czym my im tak powiemy.

To nie jest tak, że homo są dobrzy, a hetero źli. Nie jest też na odwrót. Nie wiem dlaczego ludzi tak bardzo przerasta fakt, że nasza orientacja nie określa tego, jakim człowiekiem jesteśmy. Że i tu i tu trafiają się białe i czarne charaktery. Nie powinniśmy określać wartości pary homoseksualnej jako rodziców przez pryzmat jednego przypadku molestowania, tak samo jak nie określa się heteroseksualnych ojców stawiając za wzór Josefa Fritzla. 

Smuci jeszcze jedna rzecz - ludzie używając pojęć, których nie znają. "Dewiacja", "zboczenie" i "orientacja" nie są tożsame. Nie można powiedzieć "dla mnie homoseksualiści to dewianci" ponieważ dewiacja ma jasno określoną definicję i nie jest kwestią dyskusyjną. 

Pamiętajcie, że to homofobia jest zaburzeniem. Nie homoseksualizm. 



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...