niedziela, 17 maja 2015

Nie zawsze warto pomagać.

Zaczęło się niewinnie. Dziewczyna, którą poznałam na jednej z mamowych grup na Facebooku (wtedy jeszcze aktywnie się tam udzielałam) zapytała, czy nie mamy poratować paroma pieluchami. Nie znałyśmy się w 'realu', ale że mieszkała blisko, a wypadki chodzą po ludziach, nie było to dla mnie problemem. Wypadki się zdarzają, też raz wieczorem zostaliśmy bez pieluch i Grzesiek latał po okolicznych żabkach szukając chociaż dwupaka. Zresztą, dużo rozmawiałyśmy wirtualnie, często mi radziła, wspierała, uspokajała. Jedną wpadkę zaliczyła tylko na początku znajomości.

WPIS PRZENIESIONY TUTAJ.





poniedziałek, 11 maja 2015

Jesteś kobietą. Dbaj o siebie i o dziecko.



Od zawsze byłam osobą unikającą lekarzy jak tylko się da. W przychodni bywałam raz na parę lat i to tylko po zwolnienie. Wszystko się zmieniło, kiedy na świat miał przyjść Olek. 

Nagle wszystkie badania stały się strasznie ważne, latałam do lekarza z każdą pierdołą. Analizowałam wyniki (z drobnym wsparciem dr. Internetu) pod każdym możliwym kątem. Morfologię najchętniej robiłabym dwa razy dziennie. Wizyta kontrolna u mojego doktora stała się najbardziej wyczekiwanym punktem miesiąca. W sumie, trochę mi chyba odbiło. I bardzo dobrze.

Ciąża, to okres, kiedy powinnyście zwrócić szczególną uwagę na Wasze zdrowie. Nie tylko na samopoczucie, bo te, chociaż bardzo ważne, często nie jest miarodajnym wyznacznikiem tego, co dzieje się wewnątrz Waszego organizmu. Dlatego tak ważne są wszystkie badania. Pozwalają wykryć ewentualny problem, zanim ten stanie się poważnym zagrożeniem dla Was czy Waszego dziecka. 




Chciałam Wam dziś coś polecić. Laboratorium Diagnostyka prowadzi specjalny program badań dla kobiet starających się o dziecko, kobiet w ciąży oraz dzieci do szesnastego roku życia. Rejestrując się na ich stronie pod podanym niżej linkiem możecie odebrać bon rabatowy, dzięki któremu możecie przeprowadzić pełen pakiet badań aż 65% taniej. Nie ukrywajmy, w momencie, kiedy czeka się na dziecko, każda złotówka jest ważna. A skoro możecie przebadać się taniej, dlaczego tego nie zrobić? Będziecie spokojne o zdrowie Waszych przyszłych pociech, a zaoszczędzone pieniądze możecie wydać na te śliczne body w groszki, które ostatnio widziałyście w sklepie. I te maluteńkie buciki z taką słodką falbanką. Ja wiem, wiem... Niby wyprawka już kompletna, szafka dziecka się nie domyka, zabawki wysypują się przy lekkim uchyleniu drzwi (kto powiedział, że noworodkowi nie jest potrzebny grający słoń? Oczywiście, że jest!), ale kupowanie tych wszystkich drobiazgów jest tak przyjemne, że nie ma sensu sobie tego odmawiać...


Co zawiera taki pakiet? 

- Morfologia krwi (pełna)
- Mocz ogólny 
- TSH 
-Toksoplazmoza IgM 
- CMV (Cytomegalovirus) IgM 
- P/c. p. kardiolipinie w kl. IgG i IgM (łącznie) met. ELISA 
- Elektrolity (Na, K) 
- Magnez 
- ALT 
- Bilirubina całkowita 
- Żelazo

Wszystkie te badania pomogą wykryć ewentualne problemy czy nieprawidłowości, bo chociaż Wasza ciąża przebiega prawidłowo - mogą się takie pojawić. Dzięki bonom, które Wam proponuję, taki pakiet wyniesie Was jedynie 99 zł. Oszczędzacie więc przy tym 65%. Promocja trwa tylko do końca maja. Co najlepsze - rejestrując się i pobierając bon macie szansę wygrać naprawdę fajne nagrody! Tygodniowe wakacje, weekend w spa, tablety oraz vouchery na bankowanie komórek macierzystych. Czy warto? Warto. Bo o zdrowie dziecka zawsze warto zadbać, a póki jeszcze nie ma go z Wami na świecie jedynym sposobem na to są właśnie badania.








środa, 6 maja 2015

Walcie się, mamuśki!

Nie ma co owijać w bawełnę - zdecydowana większość mamusiek niesamowicie działa mi na nerwy. W miarę możliwości omijam place zabaw, piaskownice, powypisywałam się ze wszystkich mamowych grup facebookowych (albo przynajmniej ograniczyłam swoją aktywność, do wrzucania tam ofert kupna/sprzedaży). Nie czytam, nie dyskutuje. Nawet na blogi innych mam w miarę możliwości nie zaglądam. Komentarze pod artykułami już dawno sobie darowałam. 
No, ale całkiem uniknąć się nie da. Olek dorasta, potrzebuje kontaktu i zabaw z dziećmi. Zrobiło się ciepło, to i place zabaw pełne. My się przeprowadziliśmy do centrum, mieszkamy obok największego szczecińskiego parku, który aż się roi od mam z dziećmi. Różnego rodzaju. 
Dla rozjaśnienia sytuacji i rozwiania wszelkich wątpliwości: nie jestem aspołeczna. Ja naprawdę lubię ludzi. I tych obcych, i tych znajomych. Trzeba poważnie się natrudzić, żeby mnie zdenerwować. A jednak większości matek udaje się to bez problemu.



Piaskownicowe królewny. 

Ja wiem, że teraz ten cały tumiwisizm zrobił się niesamowicie modny. Matki przekrzykują się jedna z drugą, jakie to one są nowoczesne, jak alternatywne, bo wzorem paryżanek siadają na placu zabaw na ławeczce z książką, a ich dziecię socjalizuje się i uczy samodzielności wesoło brykając z innymi rozkosznymi pociechami, innych mam, które za wszelką cenę chcą pokazać, że nie muszą siadać w piaskownicy czy choćby zerkać na swoje urocze maleństwa. Relaks, książka i słoneczko grzejące w buzię. 
Nie.
Moje drogie Księżniczki. Macie wstać i pilnować waszych dzieci, bo taki wasz obowiązek. Na siedzenie na ławeczce mogą sobie pozwolić mamy, których dzieci znają jakieś zasady funkcjonowania w społeczeństwie. Wiem, że teraz wszystkie, co do jednej, będą się zarzekać, że ich dziecko jest grzeczne, że się ładnie bawi. Skąd możecie to wiedzieć, skoro siedzicie na ławce? A przykra prawda jest taka, że w swojej piaskownicowej karierze tylko raz trafiłam na dzieci, które potrafią się bawić bez opieki dorosłych. Możecie chwytać się brzytwy i zwalać to na życiowego pecha - akurat jakimś sposobem trafiałam na te wyjątkowe, niewychowane dzieci i mamuśki mające gdzieś ich zachowanie. Niestety, to nie pech, a standard.
Sama nie mam jeszcze specjalnie możliwości wyboru. Olek ledwo skończył roczek i chociaż już wesoło biega i wspina się, nie ma szans na zostawienie go bez opieki. Wkładam go do piaskownicy razem z jego ulubionym ogromnym autkiem, siadam na krawędzi i obserwuję, jak sobie radzi. I nagle zostaje otoczony przez kilku starszych chłopców, z których jeden próbuje mu zabrać autko, drugi sypie mu piaskiem w twarz, a trzeci próbuje go popchnąć i przewrócić. Mamuśki siedzą standardowo na ławce, ze smartfonem, książką czy tabletem, prawdopodobnie pisząc właśnie na forach jakie to one fajne, bo posadziły dupska na ławeczce, a ja zastanawiam się, czy mam zabierać dziecko pod pachę i szukać, która matka czyja, żeby zwrócić uwagę, czy samej zainterweniować. Ale wtedy jeszcze mi się oberwie, że miałam czelność się do nie swojego potomka odezwać, bo delikwent pobiegnie do mamy z płaczem na skargę, że ta zła wytatuowana pani mu zabrania bawić się autkiem. No do jasnej ciasnej. 
Nie chodzi o wychowanie łamagi, który bez pomocy mamy sobie nie poradzi, a o to, ze roczny berbeć nie ma szans w starciu z bandą czterolatków.
Nie chodzi o to, żeby biegać z dzieckiem po drabinkach nie dając mu się pobawić z innymi, a patrzeć, co robi i reagować. Bo nie wyszłaś na piknik, a na spacer z dzieckiem. 
Nie chodzi też o to, żeby dzieci ustawić jak w zegarku, ale wpoić jakieś podstawowe zasady, które ja już tłumaczę Olkowi, chociaż średnio mnie rozumie. Jeśli chcesz się pobawić czyimiś zabawkami, zapytaj, czy możesz. Jeśli chcesz pojeździć autkiem chłopca, zaproponuj mu na ten czas swoje w zamian. Jeśli widzisz dziecko mniejsze od siebie, bądź delikatny i ostrożny. Narzekamy na chamów, a same ich wychowujemy. 
I tak, jeśli w tej chwili myślisz sobie "ja siedzę na ławeczce, ale moje dziecko super w tym czasie się z innymi bawi i chociaż patrzę w smartfona, to go pilnuję", to ten punkt jest o Tobie.



Buziaczki, cmoki i całuski.

Ustalmy to raz na zawsze - pomijając wszystkie higieniczne aspekty, nikt nie ma ochoty całować Twojego słodkiego bobaska w jego zaślinione usteczka. A jeśli ma ochotę, to zdecydowanie powinnaś to gdzieś zgłosić.
Ludzie, co z wami nie tak? Zawsze brzydziło mnie całowanie dzieci w usta (i wydawało się w jakiś sposób niewłaściwe). Ciarki mnie przechodzą za każdym razem jak słyszę "daj cioci buziaczka" i widzę, jak zamiast policzka dziecko robi dziubek i celuje prosto w moje usta. Po urodzeniu Olka nic się nie zmieniło. I przypuszczam, że spora część społeczeństwa podziela moje zdanie. Nie zmuszajcie nas do całowania waszych dzieci. 
Policzek i czoło są jeszcze opcją dopuszczalną. Usta nie. 


Eko sreko. 

Kiedyś już o tym pisałam. Ostatnio wszystkich dopadł szał zdrowego odżywiania, własnych wyrobów, Chcecie, to pieczcie same chleb i  uprawiajcie własne warzywa. Nie neguję tego, a podziwiam i chwalę. Ale dopuście do wiadomości, że nie każdy ma na to czas i ochotę. Tymczasem eko czuby rzucają się, żeby zatłuc marchewkami każdego, kto nie robi sam masła i daje dziecku sklepowy soczek. A słodycze? Jezus Maria, precz z tym złem wcielonym, pomiotem szatańskim! 
Zluzujcie poślady.


Beka z mamusiek na forach.

Byłam zachwycona, jak odkryłam, że na Facebooku są grupy sprzedażowe dla rodziców. Można znaleźć prawdziwe cuda po okazyjnej cenie, sprzedać nieużywane już ubranka czy sprzęty. No super sprawa.
Dopóki nie okazało się, że grupa o nazwie "E bazarek dziecięcy" składa się w większości z z postów typu "kiedy można podać marchewkę z groszkiem?" lub "dziecko ma 40 stopni gorączki, czy mam jechać już do szpitala czy natrzeć gęsim smalcem?". Kłótnie, wyzwiska i obrażanie siebie nawzajem, nie przestrzegając przy tym nawet podstawowych zasad pisowni. Czasami przeglądając te komentarze miałam wrażenie, że one między sobą rozmawiają jakimś specjalnym, nie zrozumiałym dla innych językiem.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...