czwartek, 3 lipca 2014

Jak urodzić i nie zwariować?

Przyznam się, że byłam przygotowana na to, że po porodzie będę miała silną deprechę (a przynajmniej bejbi blusa). Czytałam wszystko, co się dało na ten temat. Bałam się, że nie ogarnę opieki nad dzieckiem, zajmowania się domem. Że załamię się swoim wyglądem po ciąży. Że nie pokocham dziecka. Że będę się złościć, kiedy będzie płakał i że będę płakać wtedy razem z nim. Co się okazało? Wspominam ten czas strasznie miło, nie było ani jednego momentu kryzysowego. Tego wszystkiego da się uniknąć, wystarczy pamiętać o paru sprawach.


Wrzuć na luz.

Nie oczekuj od siebie po powrocie ze szpitala zbyt wiele. W sumie, najlepiej to nie oczekuj niczego. Masz w domu bałagan, ale jesteś wykończona, a dziecko w końcu zasnęło? Idź też spać. Nikt jeszcze nie umarł od ubrań rozrzuconych na podłodze (chociaż, jak ostatnio zaczęłam oglądać "Śmierć na 1000 sposobów", to wszystko jest możliwe). Nie masz siły robić obiadu? Zamów pizze. Przespałaś kąpiel, albo naprawdę nie masz siły się podnieść żeby to zrobić? Dzień trola raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodził (ba, spotkałam się nawet z podejściem, że niemowlaka powinno się kąpać co dwa - trzy dni, ale Olek tak uwielbia kąpiel, że nie miałam serca mu tego odbierać). Dziecko płacze, a Ty nie wiesz, o co mu chodzi? Spokojnie, ono pewnie też nie. Rozluźnij się i przytul. A najlepiej daj cycka w buzie, bo nawet jeśli nie będzie jadło, to jakimś cudem ta technika rozwiązuje 98% dziecięcych problemów. Dawaj tego cycka nawet jeśli karmisz butelką. Pamiętaj, że przy stymulacji brodawek wytwarza się oksytocyna, która działa na nerwy lepiej niż valium. 


Wyskocz z dresów.

Serio, nawet jeśli masz zamiar przesiedzieć cały dzień w domu. Nie mówię o nie wiadomo jakim strojeniu się, bo ma być przede wszystkim wygodnie, ale ubranie zwykłych jeansów i koszulki potrafi zdziałać cuda. 


Nie zapominaj o sobie.

Dziecko jest ważne, ale nie zapominaj, że Ty również. Ja na samym początku (teraz już nie mam takiej potrzeby) karmiłam małego do syta, kładłam obok taty na łóżku, żeby spokojnie pospał, wkładałam słuchawki na uszy i wychodziłam na godzinny spacer, sama ze sobą. Wracałam szczęśliwa, odprężona i tak stęskniona za dzidziusiem, że praktycznie wyrywałam go tacie z rąk. Fakt, zdarzało się, że Grzesiek dzwonił przerażony, bo Olek płakał i koniecznie byłam potrzebna. Biegłam wtedy szybko do nich, ale co pospacerowałam, to moje ;)
Uzależniłam się też od grupy na facebooku, która zajmuje się bezgotówkową wymianą rzeczy, głównie ubrań. Czułam się tak, jakbym codziennie szalała na zakupach, ale nie wydawałam pieniędzy ani nie musiałam wychodzić z domu. Cudo! W końcu każdy wie, jak zakupy poprawiają kobietom nastrój.


Nie bądź idealna. 

Ideałów nie ma. Nie będziesz złą matką, jeśli coś Ci nie wyjdzie. Źle je złapałaś, niechcący zadrapałaś (mi się ostatnio zdarzyło, bo Olek potrafi gwałtownie obrócić główkę), czy zrobiłaś cokolwiek innego i teraz strasznie krzyczy i płacze? Nie stała się przecież tragedia, będziesz wiedziała na co na przyszłość uważać. Pamiętaj, że nikt się nie uczy z wgraną w głowie instrukcją obsługi noworodka. Też nie umiałam na początek dobrze przystawić do piersi, podnieść, ubrać (na początek odradzam ubranka zakładane przez głowę - ja się nauczyłam je zakładać dopiero w drugim miesiącu). To przychodzi powoli, z czasem, nie ma się co niepotrzebnie przejmować. Uczysz się na swoich błędach. Nie przejmuj się oceną i krytyką ciotek, babć i innych ludzi. One też kiedyś miały swój debiut. Nie pochwalają Twoich poglądów? Trudno, to ich problem, nie Twój. Ja ciągle musiałam wysłuchiwać, że dziecku zimno, bo ma zimne ręce, ale trądzik niemowlęcy to potówki, bo je przegrzewam. Olałam i robiłam po swojemu. Olek żyje, jest zdrowy i szczęśliwy. 


O tym się nie mówi. 

Teraz troszkę poważniej. Na początku bałam się, że będę złą mamą. Bo chociaż cieszyłam się na Olka, czułam w stosunku do niego swojego rodzaju czułość, to zdecydowanie nie można było tego nazwać matczyną miłością, dzięki której wskoczyłabym za nim w ogień. A tu wszystkie dziewczyny w ciąży pisały o tym jak bardzo "loffciają swoje serduszko najmniejsze najśliczniejsze najsłodsze". Dużo się też mówi o wielkiej chwili szczęścia i euforii kiedy kładą mamie dziecko pierwszy raz na brzuchu. Że się wszystkie trudy porodu zapomina. Gówno prawda. Może i czasem tak jest, ale dużo częściej nie czuje się nic, jesteście zmęczone, wykończone, hormony wam szaleją i wasze ciało rozumie, że bardziej potrzebuje uspokojenia niż kolejnej fali emocji. Ta prawdziwa miłość do dziecka pojawia się z czasem, kiedy już wszystko się uspokoi. Kiedy przynieśli mi Olka na pierwsze karmienie oglądałam go z każdej strony, nie mogłam się nadziwić, jak to możliwe, że on ma paluszki, paznokcie, uszka i wszystko inne. Ale właśnie, to była bardziej fascynacja niż przypływ wielkiej miłości. Dopiero następnego dnia wieczorem, kiedy się okazało, że ma podwyższone ryzyko infekcji i będzie musiał dostawać antybiotyk, przywieźli mi go z wenflonem w główce, a ja przepłakałam całą noc przytulając go - wtedy zrozumiałam, że go kocham. I to uczucie rosło i stabilizowało się z każdym kolejnym dniem. U mnie trwało to tyle. U innych może więcej. Tydzień, dwa, miesiąc. Nie dajcie sobie wmówić, że coś z wami nie tak, że jesteście złe, bo pokazanie wam waszego dziecka pierwszy raz było najszczęśliwszą chwilą w waszym życiu - te chwile dopiero będą, kiedy pierwszy raz się uśmiechnie albo do was zagada, spokojnie :)


Tata jest ważny. 

Wiem, że to często nie zależy od was. Czasami nie ma taty obok i wtedy trzeba radzić sobie samej. Jednak jeśli jest - nie pozwólcie mu wykręcać się tłumaczeniem, że się boi, że zrobi dziecku krzywdę. Ja Grześka rzuciłam na głęboką wodę. Kiedy przyszedł mnie odwiedzić w szpitalu, ja poszłam pod dłuuuugi prysznic, zostawiając go z Olkiem samego. Chcąc nie chcąc musiał nauczyć się, jak zmienić mu pieluchę, jak go podnieść, jak zabawiać (zawsze jakoś trafiał na trudne momenty - na przykład pierwsze ulanie). Im wcześniej zacznie, tym łatwiej będzie później. Współpraca (właśnie współpraca, a nie pomoc) z tatą jest niesamowicie ważna i bardzo dużo ułatwia. W końcu oboje jesteście rodzicami, a jedyna rzecz, w której was nie zastąpi, choćby nie wiem, jak się starał, to karmienie piersią. 


Zaakceptuj siebie.

Nie staniesz się z dnia na dzień miss fitness. Ciążowe pozostałości ciężko jest zgubić. W zasadzie nie umiem powiedzieć, jak mi się to udało. Zawsze byłam przeczulona na punkcie swojego wyglądu i wagi, dlatego tym bardziej się dziwię. Nie przeszkadza mi brzuch w rozstępach, blizna po cesarce. Akceptuję to, że do formy wracam powolutku (chociaż 15kg już zgubiłam, to 10 ciągle mi zostało). Nie chodzi tu absolutnie o traktowanie ciąży jako wymówki i kompletne olanie tego, jak się wygląda. Po prostu dajcie sobie czas. Ja nie mogłam ćwiczyć, z racji cesarki, ale za to tańczę sobie często wieczorami (z Olkiem na rękach) zumbę. Chociażby do tego filmiku.


Przede wszystkim pamiętajcie - nie słuchajcie niestworzonych opowieści, nie sugerujcie się tym, że ktoś opowiada, jak cudownie mu to rodzicielstwo wychodzi. Dajcie sobie prawo do błędów i cieszcie patrząc, jakie fajne macie dziecko ;)

3 komentarze:

  1. Jestem przekonana, że masz niesamowicie dużo racji. Niejednokrotnie czytałam o tym co napisałaś powyżej i również rodzą mi się w głowie obawy.
    Mam jednak nadzieję i właściwie to jest najważniejsze, że dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu brzmisz, jakbyś coś kombinowała w tym kierunku :D

    OdpowiedzUsuń
  3. jak urodziłam córkę, pierwszymi słowami było: bosze, jaka ona brzydka.:))) Teraz panna ma już dziesięć lat, jest dla mnie najpiękniejszą dziewczynką świata. Chociaż czasami podnosi mi ciśnienie do poziomu zawału.

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...