sobota, 19 lipca 2014

Nie lubię dzieci.

Oczywiście, Olka kocham. Jest też kilka dzieciaków, które lubię. Ale nie wiem czemu przyjęło się, że kiedy komuś rodzi się dziecko, to nagle zaczyna kochać wszystkie dzieci świata. To tak nie działa.
Nigdy nie przepadałam za dziećmi. Nie rozpływałam się nad tym, jakie są słodkie, urocze, nie zatrzymywałam się na spacerach, żeby im się przyjrzeć (teraz zresztą też robię to tylko po to, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że Olek jest najładniejszy). Nie piszczałam na widok niemowlaka. 
Absolutnie nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Dalej dzieci w większości przypadków mnie denerwują. Zwłaszcza te marudzące, wymuszające i krzyczące. W autobusach, sklepach. Te co robią histerię, bo nie mogą dostać zabawki. Te, które wymagają uwagi i zadają milion pytań. 
Dalej brzydzą mnie obsrane, obsikane, obrzygane i obślinione niemowlaki. Olek nie, jego śliną mogę być pokryta od góry do dołu i niezbyt mnie to rusza, ale u innych dzieci dalej uważam to za obleśne. 
Wbrew pozorom wcale nie jest tak, że świat dzieli się na niedzieciatych, którzy dzieci nie lubią i dzieciatych, którzy wszystkie dzieci by wyściskali, wycałowali i schrupali. Świat dzieli się na większość, którą drażnią inne dzieci niż ich własne i małą garstkę osób kochających każde spotkane dziecko (najczęściej są to ludzie, których najchętniej wykastrowalibyście i zamknęli w więzieniu). W zasadzie, odkąd mamy Olka, inne dzieci przeszkadzają mi jeszcze bardziej niż wcześniej. Bo nawet dzieci nie lubią dzieci. Widzę po nim, jak bardzo mu przeszkadza, kiedy w okolicy pojawia się inny maluch. 

Wydaje mi się, że rodzice sami przed sobą nie chcą przyznać, że czyjeś dziecko ich denerwuje. Bo wtedy musieliby dopuścić do siebie możliwość, że inni mogą tak reagować na ich ukochane i rozkoszne maleństwo. Fakt, też nie wyobrażam sobie, że o Olku ktoś mógłby pomyśleć inaczej niż "najpiękniejsze i najbardziej urocze dziecko świata". Taka to już chyba przypadłość, kiedy jest się rodzicem (z tym, że nasze dziecko faktycznie jest najpiękniejsze i najbardziej urocze). Słodzimy sobie nawzajem, jakie to nasze pociechy cudowne i utalentowane tylko po to, żeby usłyszeć to samo od innych rodziców.
Weźmy przykład z życia codziennego - prawie każdy z nas ma facebooka. Jeśli skończyliście piętnaście lat (a skoro tu jesteście i to czytacie to pewnie tak), to prawdopodobnie codziennie widzicie znajomych wrzucających kolejne zdjęcia swoich pociech (też wrzucam, a co). Teraz zresztą ogólnie jakiś sezon na ciąże i rodzenie jest, więc co chwilę pojawia się nowe zdjęcie ze szpitala. Nie ukrywajmy - noworodki nie są ładne. Poza Olkiem widziałam zdjęcie tylko jednego czy dwóch dzieciaków, które zaraz po urodzeniu nie wyglądały jak małe paskudztwa. Pomarszczone to, czerwone, z zapuchniętymi żabimi oczami. I lawina komentarzy: "boże jakie piękne!!!" "cudo najśliczniejsze!" "ojej jakie śliczne <3" i koło setki innych tego typu. A teraz wyobraźcie sobie, że ktoś skrytykowałby maleństwo. Napisał "o rany, przypomina kierowcę ufo" "ale brzydki, ale może z czasem wyładnieje". Najwięksi twardziele i kozacy nie mają jaj żeby napisać coś takiego. Też w życiu bym się nie odważyła, nie jestem samobójczynią. Dlatego ograniczam się do wołania czasami Grześka, żeby mu pokazać: "patrz, jakie brzydkie dziecko". Też zrobiliśmy zdjęcie w szpitalu (a właściwie Grzesiek zrobił, jakoś w piątej minucie życia Olka), ale nigdy nie było i nie będzie nigdzie opublikowane (w przeciwieństwie do zdjęć robionych następnego dnia rano, kiedy go już dostałam na zawsze). Wydaje mi się, że to jakieś takie za bardzo intymne, tylko nasze. Mniejsza z tym, że zostało wysłane od razu do całej rodziny, przyjaciół, znajomych, znajomych znajomych i, jak przypuszczam, w drodze do domu ze szpitala Grzesiek pokazał je każdemu, kogo spotkał po drodze. 

Spójrzmy prawdzie w oczy i przyznajmy to w końcu: w zdecydowanej większości przypadków noworodki są brzydkie, a starsze dzieci brzydkie i wkurzające. Nieważne czy masz jedynaka, drużynę piłkarską czy podwiązane jajowody - poród to nie dotknięcie magicznej różdżki, które nagle Cię odmieni i wszystkie dzieci staną się dla Ciebie cudowne. Dalej będziesz ich nie cierpieć, tolerować kilkoro, lubić wybitne jednostki, a kochać tylko swoje.

na zdjęciu Flora, przyszła żona Olka. To akurat jedno z tych dzieci, które się lubi.

1 komentarz:

  1. ciesze się ze to tak nie działa bo ja nie lubie dzieci i mimo(kiedyś tam) urodzenia dziecka nie zamierzam polubić.

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...