wtorek, 15 lipca 2014

Trzy miesiące już za nami,

Dziś o 17:45 minęły trzy miesiące, jak Olek jest po drugiej stronie brzucha. Trzy miesiące. Kwartał. Nie umiem nawet powiedzieć, czy to długo. Z jednej strony nie wiem, kiedy to zleciało. Z drugiej, wydaje mi się, jakby był z nami od zawsze i nie pamiętam już, jak było wcześniej. 

Co chwilę uczy się czegoś nowego, nawet nie zauważamy kiedy. Nagle zaczął trzymać sam główkę, siedzieć. Przekładać grzechotkę, która do tej pory średnio go interesowała, z rączki do rączki. Zaczął śmiać się na głos, gadać po swojemu. Zjadł banana, marchewkę, polizał czekoladę, ogórka (ten ostatni był akurat niewypałem - tak mi nie zasmakował, że aż wykrzywił usta w podkówkę i się popłakał). Dziś siedzieliśmy sobie na łóżku i dawałam mu do ręki kawałki jabłka. Ściskał je dziąsłami, wysysał sok i nie przestawał się śmiać, tak mu się zabawa jedzeniem podobała. 

Z 4560g zrobiło się nagle siedem kilo. Zmężniał na buźce. Znaczy, dalej jest pyza. Ale mniej niż był. I z dnia na dzień robi się bardziej podobny do Grześka niż do mnie. 

Udało nam się przeżyć te trzy miesiące bez depresji poporodowej, baby bluesa, bez kolki i karmienia butelką. Mi osobiście udało się schudnąć jakieś siedemnaście kilo (nie ma się co cieszyć, bo jeszcze przynajmniej osiem zostało) i wcisnąć się w większość przed ciążowych ubrań (nie mieszczę się za to w staniki i bluzki - i pomyśleć, że kiedyś narzekałam na za duże cycki... Teraz z 75F podskoczyły do 70J). Porzuciłam poprzedniego bloga, dzieło czterech lat, za to odnalazłam się idealnie na tym. 

Czas leci tak szybko, że pora zabrać się za szykowanie prezentu na roczek - chcemy napisać dla niego książkę. To znaczy, ja napiszę, Grzesiek zilustruje. O przygodach małego chłopca, Aleksandra. 

Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie trudniej. Straszyli, opowiadali straszne historie o braku czasu, byciu wiecznie niewyspanym kłębkiem nerwów. Mówili, że gazety pokazujące uśmiechnięte mamy przedstawiają wyidealizowany obraz macierzyństwa. Widać mamy szczęście. Bo te pierwsze "straszne" miesiące okazały się kompletnie bezstresowym, najszczęśliwszym okresem w naszym życiu. 
A to dopiero początek. 


4 komentarze:

  1. I oby było tak dalej, a nawet lepiej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pijesz jakieś zioła na laktację, że obeszło się bez kolek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, niespecjalnie też trzymam się jakiejkolwiek diety. Myślę, że to może być zasługa noszenia w chuście :)

      Usuń
  3. bardzo fajny pomysł na prezent!

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...