czwartek, 28 sierpnia 2014

Gdy nie ma w domu dzieci.

Jedna flaszka, druga flaszka i też trzecia, kurde bele, leci 
Dom stoi zupełnie pusty nocą kurzą się dookoła rupiecie 
Wracamy chwiejnym krokiem po okrążeniu nad ranem 
Po schodach na piechotę raczej rady nie damy 

Poszliśmy na imprezę. Urodziny koleżanki. O rany, jak my się cieszyliśmy na wyjście gdzieś. I szykowaliśmy. Szykowaliśmy Olka, rzecz jasna. 

Ustaliliśmy z moimi rodzicami, że podrzucimy im go do 23:00. Chcieli na noc, ale stwierdziłam, że jeszcze nie jestem gotowa. Dziesięć razy sprawdziłam, czy na pewno ma pięć koszulek, wszystkie zabawki, swoją ulubioną gumową książeczkę z obrazkami, bluzę, drugą bluzę, spodenki, spodnie, dwa smoczki, kaszkę, butelkę, kocyk i swojego przyjaciela, króliczka Blue. Przez to wszystko nie zdążyłam uszykować siebie, ale kto by tam zwracał uwagę na plamy na bluzce (bo akurat dziecku się rzygło) czy nieuczesane włosy. Hej, jesteśmy rodzicami, mamy prawo.

Wyściskaliśmy i wycałowaliśmy Olka, jakbyśmy zostawiali go na miesiąc co najmniej. Wyszliśmy. Głęboki oddech, poczucie wolności. W końcu! W końcu możemy wszystko! Iść bez przystanków co pięć minut, bo dzidziuś chce pooglądać drzewa. Rozmawiać bez przerywania w połowie zdania, bo dzidziuś chce coś wtrącić. Wybierać trasę, jaka nam pasuje bez patrzenia, czy wygodnie będzie się szło z wózkiem. Jesteśmy wolni! Ruszyliśmy dziarsko przed siebie.
- ...
- ...
- Tęsknię za nim.
- Ja też.
- Wracamy?
- Nie no, nie róbmy wiochy. Ale weź zadzwoń.

Wyciągnęłam telefon. Jeden sygnał... Drugi... Trzeci... Cholera coś jest nie tak. Pewnie płacze. Albo coś się stało. Co się mogło stać? A jeśli coś poważnego?
- Halo! - w tle słychać chichrające się radośnie dziecko.
- Jak tam Olek? Wszystko ok?
- Cholera, Paulina, wyszliście trzydzieści sekund temu.
- No i co robi? Tęskni?
- Nie, mówi, że macie nie wracać i dać mu się spokojnie bawić.

No dobra. Ruszyliśmy w stronę przystanku. W końcu nie ma się o co martwić. Słyszeliśmy, że dobrze się bawi. Wcale za nami nie tęsknił. Możemy być spokojni.
- Wracamy?
- Nie, głupio tak. Ale może zadzwoń i zapytaj, co u niego. 
- Przecież dopiero co się rozłączyłam!
- To napisz smsa.
- Ok.

"Co robi?"
"Śpi. Daj mu już spokój."
"Kłamiesz."
W odpowiedzi dostaliśmy zdjęcie Olka. 
- Jak dla mnie to ma tam otwarte oczy.
- Wracamy?
- Czekaj, zadzwonię.

Jeden sygnał... Drugi... O rany, a jeśli właśnie...
- HALO.
- Mamy wracać?
- Nie. macie iść i się dobrze bawić. I nie przeszkadzajcie nam już.

Szliśmy więc sobie spokojnie parkiem, zerkając co pół minuty na telefon. Zaczepiły nas dwie starsze panie z religijnymi ulotkami.
- Dzień dobry! Widzę, że wy tacy młodzi... Pewnie oglądacie dużo filmów..
- Nie mamy czasu, mamy małe dziecko. - Już, już sięgaliśmy do portfela po zdjęcie. 
- O to tutaj na naszej stronie macie filmy dla dzieci, takie bez przemocy...
- Ale on z przemocą woli!
- Ooo.. - Pani zobaczyła, że Grzesiek już prawie jej macha zdjęciem przed twarzą, a ja szukam kolejnych w telefonie. Uciekły bez pożegnania.

Doszliśmy na miejsce. Po drodze nucąc melodyjkę z jego zabawki. Hej jestem ciekawym słoniem i na imię Bobo mam...
Dawno nas na mieście nie było. Ile tu nowych pubów. Ile ludzi się w okół kręci. Dziwnie aż tak. Przywitaliśmy się, złożyliśmy życzenia. I zaczęliśmy rozmawiać. O Olku. Pokazywać zdjęcia, które wszyscy i tak znali, bo na bieżąco wysyłamy. Przyszli kolejni znajomi, więc zaczynaliśmy od początku. 
Po pewnym czasie i dwóch piwkach udało się zmienić temat. Na wspominanie jakiejś dawnej imprezy. 
- O, patrzcie, znalazłam zdjęcie, na którym widać jaki jest tłuściutki!
- Ty teraz siedzisz i przeglądasz zdjęcia Olka w telefonie?
- Nie no... Tak mi się znalazło akurat.
- Akurat przypadkiem samo Ci się włączyło zdjęcie?

Nie powiem, świetnie się bawiliśmy, fajnie było wyjść do ludzi. Ale przecież fajniej by było, jakby siedział tam z nami. Przecież mógłby siedzieć mi na kolanie. I wszyscy byliby szczęśliwi. Ale bym go przytuliła.I wyściskała. Ciekawe, co u niego. Pewnie tęskni. Może nawet tak bardzo, jak my. Koniec. Wracamy, w końcu już prawie 23:00. Już zaraz go zobaczymy! Już zaraz weźmiemy go na ręce, przeprosimy, że nas tak długo nie było. Może nam wybaczy. Już nigdy nigdy nigdy go nie zostawimy! Żeby my nie było przykro.

Spał. Cały czas, jak nas nie było smacznie przespał przytulony do swojego misia. W sumie nawet nie zauważył, że nas nie było. Na nasze przyjście zareagował ziewnięciem. Meh...

Kolejna próba za kilka dni, na moje urodziny. Zostanie na noc u dziadków. Zobaczymy, jak nam pójdzie tym razem.






4 komentarze:

  1. Ojej, świetny tekst. Jako niemal dorosła córka własnej matki (właśnie wyjeżdżam na studia niedługo) powiem ci, że ci tak zostanie na zawsze. W sensie to panikowanie o losy swojej pociechy, nawet jak będzie szło na maturę. To taki mały wtręt na pocieszenie. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj trafiłam przypadkiem , ale chętnie zostane na dluzej, tekst przeczytalam 1 tchem, mam synka 1 roczek i tez tak reagowalam gdy go 1 i 2 raz zostawialam z rodzicami, teraz pracuje i mały zostaje troche wiecej z dziadkami, mysle o nim caly czas ale nie martwie sie ze cos sie stanie bo wiem ze jest w dobrych rekachh :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie w odiwedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że będzie lepiej niż za pierwszym razem! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha! Skąd ja to znam :) Zostawiliśmy córkę u moich rodziców jak miała 3 miesiące, bo szliśmy na koncert Analogsów w Słowianinie :) Harunia nam sprezentował darmowe wejście jako, że było to nasze pierwsze wyjście z domu po porodzie bez dziecka. Też co chwię dzwoniłam. Stres, nerwy. Ale moja mama odchowała trójkę dzieciaków więc dlaczego miałaby sobie nie poradzić przez jeden wieczór z jednym berbeciem, który i tak spał? :)

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...