czwartek, 13 listopada 2014

Bicz z pępowiny i korona cierniowa z łożyska.

Musiałam odczekać dwa tygodnie, żeby nie pisać tego posta pod wpływem emocji. Bo pojawiło się ich sporo. Trafiłam gdzieś jakoś na artykuł odnośnie tego, że pozwalanie dziecku na wypłakiwanie się w łóżeczku aż do zaśnięcia ze zmęczenia jest złe. I ja się z tym zgadzam. Nie wyobrażam sobie oglądać telewizji czy czytać książki, kiedy Olek płacze. Serce by nam chyba pękło. Ogólnie miękkie pipki jesteśmy i Olek usypia z nami, a dopiero potem ląduje w swoim łóżeczku (a tyle sobie obiecywałam...). Tylko, że dyskusja potoczyła się dalej. Doszło do tematu współspania. 

Nie jestem przeciwniczką. W zasadzie, sama jak już Grzesiek wyjdzie rano do pracy lubię wziąć Olka do siebie do łóżka i spać przytulona do niego. Ale ostatnich kilka nocy, które spędziliśmy w trójkę (Olo zaczął wstawać i wystawał za bardzo z łóżeczka, a dopiero dziś udało nam się znaleźć chwilę i je obniżyć) dało nam nieźle w kość. Niewyspani, połamani (bo spaliśmy powykręcani w dziwne pozycje,  bo nasz Janusz Wszystkich Dzieci musiał zająć swoją szanowną osobą 80% łóżka). Rozdrażnieni, bo Grzesiek budził się od kopniaka w zęby, a ja od wyrwania garści włosów z głowy. Gdybyśmy mieli większe łóżko, pewnie byłoby to przyjemniejsze, jednak na chwilę obecną, trzy osoby, to zdecydowanie za dużo na jego możliwości. 

Jedni chcą spać w piątkę w jednym łożu, inni od urodzenia uczą niemowlaka spania w swoim pokoju. Jeszcze inni, jak my, stawiają łóżeczko zaraz obok swojego łóżka i mieszają obie metody. Jak się komu podoba i jak komu wygodniej. Nagle jednak, w komentarzach pod wyżej wspomnianym artykułem pojawiła się młoda dziewczyna, krytykująca wszystkich, którzy nie pozwalają decydować dziecku, gdzie chce spać. Którzy uczą spania osobno. 

Zdecydowałam się o tym napisać, bo byłam w szoku. Przemawiał przez nią fanatyzm godny słuchaczki pewnej stacji radiowej, noszącej charakterystyczne nakrycie głowy. Stwierdziła wprost, że dla każdego rodzica oczywistą oczywistością powinno być, że w momencie pojawienia się dziecka, staje się on podczłowiekiem. Że nasze potrzeby przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Że skoro nie jesteśmy gotowi odrzucić na bok swojego poczucia "ja" i jakichkolwiek egoistycznych przyjemności, to po co nam dzieci?

Przyznaję, wdałam się w dyskusję, chociaż raczej staram się unikać internetowych sporów. Ale tak naprawdę, to cholernie smutne. I żal mi takich dziewczyn. Wzorem średniowiecznych męczenników uważają, że status Dobrej Mamy osiągną tylko umartwiając się w imię dzieci. Że ich wartość jako rodzica rośnie równo z kolejnymi poświęceniami, na które się zdobywają i przyjemnościami, z których rezygnują.

A to tak nie działa. Szczęśliwa rodzina, to taka, której wszyscy członkowie są szczęśliwy, a ich potrzeby traktowane na równi. Rodzic nie przestaje być pełnoprawnym człowiekiem, który nie ma prawa do przyjemności.
Jeśli nie wysypiamy się śpiąc z dzieckiem w jednym łóżku, to nie róbmy tego na siłę. Lepiej być wypoczętym rano i mieć energię na cały dzień zabawy.
Jeśli wspólne spanie sprawia nam wszystkim radość, róbmy to do momentu, kiedy dziecko nie zażąda już osobnego łóżka. 
Jeśli czujemy, że pora trochę odpocząć od dziecka, podrzućmy je dziadkom, albo zawołajmy opiekunkę, a sami wyjdźmy do kina, żeby zachować resztki zdrowia psychicznego i umiejętności społecznych (serio, wyszliśmy z Grześkiem do kina i nie umiałam sobie poradzić z drzwiami od toalety, bo wymagały zeskanowania kodu z biletu).
Jeśli najlepiej nam w domowych zaciszu i nie chcemy widzieć nikogo innego, niż nasze pociechy, to się zamknijmy na cztery spusty i nie wynurzajmy z naszej oazy spokoju dalej niż na plac zabaw. 

Przede wszystkim, znajdźmy w sobie coś, na czym zbudujemy nasze poczucie własnej wartości. Coś innego niż dziecko, jego tym nie obciążajmy. Pomyślcie, że za dwadzieścia czy trzydzieści lat, kiedy dziecko stwierdzi, że was opuszcza, będziecie mieć o to do niego żal. Bo poświęciliście siebie i nic z was w was nie zostało. Jedyne, co was określa, to właśnie wasze dziecko. Ono będzie to czuło i nie będzie mu z tym dobrze, uwierzcie mi. 
Poczujcie, że nadal jesteście Anią, pasjonatką jeździectwa, Kasią, uwielbiającą chodzić na niezależne filmy do małego kina, czy Jankiem, który świetnie gra na gitarze. A nie po prostu anonimowymi Mamą i Tatą. To są tytuły, które mają was wzbogacić, a nie odebrać poprzednią osobowość. Wasze dzieci to docenią. Bo może i to oklepany frazes, jednak jeden z prawdziwszych: szczęśliwy rodzic, to szczęśliwe dziecko.


6 komentarzy:

  1. Aż wstyd się przyznać ale właśnie tak kazał mi Paweł robić z Antkiem gdy płakał. Wręcz na siłę mnie powstrzymywał, żeby nie wyciągała go z łóżeczka, żeby się wypłakiwał. Mi pękało serce a on sobie na luzie siedział przy kompie. I uważał, że to taka świetna metoda. Jest wiele takich rzeczy, ale dobrze że się uwolniłam. I więcej na to nie pozwolę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze to powtarzam, że szczęśliwy rodzic, to szczęśliwe dziecko i każda relacja potrzebuje od czasu do czasu małej przerwy, by odpocząć i się stęsknić. P.S. Też wczoraj obniżaliśmy łóżeczko i teraz Pola wygląda, jakby chciała z więzienia uciec :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby jeszcze dziecko umiało zrozumieć, że wyspany rodzic to szczęśliwy rodzic ;P
    My bylismy o tyle przewidujący, że wyposażając mieszkanie kupilismy 3-osobowe łózko. Zajmuje jakies 3/4 pokoju po rozłozeniu.
    A i tak się zastanawiałem, czy śpiąc w szóstkę - z 3 kotami - sie zmieścimy.
    Bo koty zarządzają przestrzenią łóżkową podobnie jak dzieci. ;)

    A poza tym zdecydowanie się zgadzam z tekstem. Co do koncowki, to zdecydowanie, widzę to po moich rodzicach, że cierpią na syndrom pustego gniazda - jak ich odwiedzamy, to aż ciężko się wyrwać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy to szczęście, że Olek przystosował się do naszego trybu życia. Fakt, zasypia późno, bo koło 23:00 - 00:00, ale śpi do 12:00 - 13:00 :) Tak, że jeszcze rano mam czas na spokojną kawę i przejrzenie internetu.

      Za to, co do łóżka, nie mieliśmy dużo do gadania bo wynajęliśmy mieszkanie już z meblami.Na przyszły rok planujemy dopiero zakup swojego (i liczę, że wtedy uda się bezboleśnie oddelegować Olka całkiem do osobnego pokoju)

      Usuń
    2. A, i na szczęście moi rodzice mnie nie przetrzymują u siebie - bardziej wyganiają, co by jak najwięcej pobyć sam na sam z wnukiem, za to u babci od strony taty wyraźnie widać, że żyje tylko tym, że jest jego mamą ;)

      Usuń
  4. Fajnie jest przeczytać normalną Mamę :) Twój blog będzie hitem...

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...