niedziela, 5 października 2014

Sami sobie jedzcie papki.

Wyobraź sobie taką sytuację. Nie umiesz jeszcze sam dobrze siedzieć. W zasadzie nie panujesz do końca nad swoimi ruchami. Podoba Ci się świat, na którym jesteś, jesteś go ciekawy. Obserwujesz uważnie wszystko, co Cię otacza, starasz się naśladować to, co widzisz. Jedzenie znasz w postaci mleka mamy (albo z butelki). Nagle ktoś dorosły podnosi Cię, przypina pasami do krzesełka i podtyka pod usta bliżej nieokreśloną papkę. Nie masz okazji jej dotknąć, pomacać, powąchać. Nawet nie masz okazji dobrze się jej przyjrzeć. Zanim się orientujesz łyżeczką wpychają Ci tę papkę wprost do gardła. Wypluwasz, to naturalne, każdy by się tak zachował. Ale natychmiast papka zostaje zgarnięta z Twojej brody i wciśnięta z powrotem głęboko do buzi. Leci wprost do gardła, nie dając Ci możliwości posmakowania jej dokładnie językiem. Płaczesz, odwracasz usta, jednak dzień w dzień wciskają Ci tę papkę. Czasami tylko różni się smakiem, ale nie umiesz powiedzieć dlaczego, bo wygląda tak samo. W końcu do niej przywykasz. Jesz, bo widzisz, że mama wtedy się cieszy. Kodujesz sobie w głowie, że im więcej zjesz, tym bardziej zadowolona będzie. Zresztą, to ona decyduje, kiedy posiłek się zaczyna i kiedy kończy. Ona decyduje, w jakim tempie masz jeść. Nie możesz tego robić po swojemu.

A teraz inaczej. Tak samo jak poprzednio, znasz tylko mleko, ale świat dorosłych ciekawi Cię coraz mocniej. W końcu, kiedy nauczysz się siedzieć, rodzice podczas posiłku sadzają Cię ze sobą przy stole. Kładą porcję również przed Tobą, w końcu jesteś pełnoprawnym członkiem rodziny. Obserwujesz, jak zajmują się swoim jedzeniem i uważnie oglądasz to, co leży przed Tobą. Może to pokrojona marchewka, może brokuły. W każdym razie, nie wiesz jeszcze, czym te rzeczy są. Bierzesz je do ręki, oglądasz, macasz i poznajesz fakturę. W końcu decydujesz się wsadzić jeden kawałek do buzi. Czasem się uda, czasem trafisz sobie jedzeniem do nosa. Trudno, trzeba jeszcze poćwiczyć. Z dnia na dzień Twoje rączki robią się coraz bardziej sprawne. Zauważasz, że poza tym, że każda z tych rzeczy ma swój własny smak, zapach i fakturę, to może również zapełnić Twój brzuszek! Siedzicie spokojnie całą rodziną przy stole, każdy zajmuje się swoim talerzem w swoim tempie. Rodzice nie zabawiają Cię, żeby ukradkiem wcisnąć papkę do ust. To Ty decydujesz, co chcesz zjeść i w jakich ilościach. Lubisz poznawać nowe rzeczy, kosztować kolejnych smaków, bo od początku miałeś tego pełną swobodę. W końcu ty sam wiesz, na co masz ochotę i kiedy pora już przestać. 

Zaczęliśmy konkretny start z posiłkami. Do tej pory Olek tylko poznawał smaki, bawił się nimi, wsadzał sobie kawałki naszego jedzenia do ust, żeby je polizać. Od wczoraj siada z nami przy stole i dostaje swoje porcje. Tłuczone ziemniaczki, ogórka pokrojonego w podłużne paski. Rzeczy, które bez problemu łapie w rączkę i naśladując nas wsadza sobie do buzi.
 Pewnie, zajmuje to więcej czasu niż wpychanie łyżeczką papki, ale to jest przyjemny, rodzinny czas. Posiłki powinny być spożywane powoli, spokojnie, a nie jak najszybciej i w jak największej ilości. Jaki jest sens chwalenia się, że wepchało się w dziecko cały słoiczek jedzenia? Od kiedy zapchanie żołądka do maksimum jest jakimś osiągnięciem? Jeśli nie ma zamiaru w przyszłości startować w konkursach typu "kto zje więcej hot dogów w piętnaście minut", niepotrzebnie tylko zaburzasz mu umiejętność kierowania się ośrodkiem głodu i sytości w mózgu. Natura wie, co robi. Niemowlę samo umie zadecydować, ile chce jeść i kiedy ma dosyć. Wie, które pokarmy są dla niego najlepsze. 
Pewnie, jest przy tym trochę sprzątania. Ale prędzej czy później Twoje dziecko będzie musiało nauczyć się jeść samodzielnie, więc i tak sprzątanie Cię nie ominie. Przy BLW będziesz szybciej mieć to za sobą. 

Wyobraź sobie, że wychodzisz z niemowlakiem z domu i nie musisz zabierać ze sobą zapasu słoiczków czy innego typu rozciapkanego jedzenia. Kiedy zgłodniejecie, zatrzymacie się gdziekolwiek i po prostu zamówicie coś do jedzenia. Nie ze specjalnego dziecinnego menu - Twoje dziecko będzie mogło zjeść to samo, co Ty, siedząc obok. Będzie czerpać radość z jedzenia i odkrywania smaków, zamiast traktować to jak obowiązek, albo sposób na jak najszybsze zapchanie brzucha. 

Będzie sprawniejsze. Pozwalając na samodzielność, dajesz mu kilka razy dziennie okazję do ćwiczenia umiejętności motorycznych. Dzięki temu nauczy się szybciej pisać czy rysować w przyszłości. 

Co najważniejsze: posiłki są naprawdę miłym momentem, kiedy spędzamy wspólnie czas. Olek uczestniczy w tym tak samo, jak my. Wszystko dzieje się naturalnie i przyjemnie. Nie tracę nerwów na kalkulowanie, ile zjadł papki. Na martwienie się, że nie chce jeść. Nie udaję, że łyżka, to samolocik, modląc się, żeby tym razem otworzył w końcu buzie i połknął to, co mu daję, podczas kiedy mój obiad stygnie. Jemy razem, po prostu.

Strasznie się cieszę, że usłyszałam o BLW, że pozwoliliśmy Olkowi, żeby to on decydował kiedy i w jaki sposób chce poznać jedzenie. Nie zmuszamy dzieci, żeby zaczęły mówić, raczkować, chodzić. Robią to, kiedy są gotowe. Dlaczego więc nie pozwalamy im tego samego zrobić z jedzeniem?



5 komentarzy:

  1. Już pisałam jak bardzo mi się to podoba :) Wiem, że będzie batalia, jeśli chodzi o "kochaną" babcie męża. Najpierw słuchałam, że karmię piersią, potem, że nie podaję obiadków, bo mi się gotować nie chce, a gdy zobaczy, że "bawimy się" jedzeniem, pewnie zejdzie na zawał. Albo prędzej ja, z nerwów nie wytrzymam i jej w tym zejściu pomogę :p Przy okazji, z czystej ciekawości pytam, czy czytałaś książkę? Jeśli tak, polecasz, czy to co można znaleźć w internecie, na grupie BLW jest wystarczające? Pozdrawiam i smacznego Olek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zaczęłam czytać :) Wydaje mi się, że nic ponad to, co jest w internecie nie znajdę w niej, ale przynajmniej wszystkie informacje są zebrane do kupy i poukładane. No i czytając ją utwierdziłam się, że wybraliśmy słuszny sposób rozszerzania diety. Może babci męża ją podrzuć? Ja mam zamiar polecić ją mojej mamie, bo też uważa BLW za moją fanaberię

      Usuń
    2. Jej jedyną racją jest ta, że jej siostra swojego wnuczka karmi zupkami, danonkami i wszystkim, od czego ja chce uciec odkąd mały skończył 4 msce, więc moje karmienie piersią do tej pory jest już uznawane za fanaberię, bo piersi nie są duże, na pewno nie ma w nich mleka itd :) Szczęśliwie wszyscy inni wiedzą i akceptują mój plan. Wiadomo, podstawą żywienia nadal będzie mleko, a Pola ma powoli smakować, próbować, uczyć się :) Wolę taką drogę niż zwymiotowanie tego, co zje, grymaszenie, plucie.

      Usuń
    3. O rany, jak ja uwielbiam argumenty tego typu. Trzymam kciuki, żebyś przeżyła jak najlepiej te marudzenie ;) W końcu jedzenie to ma być przyjemność, a nie niepotrzebne stresowanie Ciebie i dziecka, byleby móc się pochwalić, potrafi zjeść już cały słoiczek.

      btw moja mama nie może zrozumieć: "ale jak to ma pół roku i nie je zupek? Ty jadłaś".

      Usuń
    4. Te licytacje kosztem dziecka najbardziej mnie denerwują. Dzięki za kciuki, bo na pewno się przydadzą! :) Szczęśliwie moja mama, która nakarmiła mnie pomidorówką ze śmietaną w wieku 2 mscy popiera moje zdanie :)

      Usuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...