środa, 6 maja 2015

Walcie się, mamuśki!

Nie ma co owijać w bawełnę - zdecydowana większość mamusiek niesamowicie działa mi na nerwy. W miarę możliwości omijam place zabaw, piaskownice, powypisywałam się ze wszystkich mamowych grup facebookowych (albo przynajmniej ograniczyłam swoją aktywność, do wrzucania tam ofert kupna/sprzedaży). Nie czytam, nie dyskutuje. Nawet na blogi innych mam w miarę możliwości nie zaglądam. Komentarze pod artykułami już dawno sobie darowałam. 
No, ale całkiem uniknąć się nie da. Olek dorasta, potrzebuje kontaktu i zabaw z dziećmi. Zrobiło się ciepło, to i place zabaw pełne. My się przeprowadziliśmy do centrum, mieszkamy obok największego szczecińskiego parku, który aż się roi od mam z dziećmi. Różnego rodzaju. 
Dla rozjaśnienia sytuacji i rozwiania wszelkich wątpliwości: nie jestem aspołeczna. Ja naprawdę lubię ludzi. I tych obcych, i tych znajomych. Trzeba poważnie się natrudzić, żeby mnie zdenerwować. A jednak większości matek udaje się to bez problemu.



Piaskownicowe królewny. 

Ja wiem, że teraz ten cały tumiwisizm zrobił się niesamowicie modny. Matki przekrzykują się jedna z drugą, jakie to one są nowoczesne, jak alternatywne, bo wzorem paryżanek siadają na placu zabaw na ławeczce z książką, a ich dziecię socjalizuje się i uczy samodzielności wesoło brykając z innymi rozkosznymi pociechami, innych mam, które za wszelką cenę chcą pokazać, że nie muszą siadać w piaskownicy czy choćby zerkać na swoje urocze maleństwa. Relaks, książka i słoneczko grzejące w buzię. 
Nie.
Moje drogie Księżniczki. Macie wstać i pilnować waszych dzieci, bo taki wasz obowiązek. Na siedzenie na ławeczce mogą sobie pozwolić mamy, których dzieci znają jakieś zasady funkcjonowania w społeczeństwie. Wiem, że teraz wszystkie, co do jednej, będą się zarzekać, że ich dziecko jest grzeczne, że się ładnie bawi. Skąd możecie to wiedzieć, skoro siedzicie na ławce? A przykra prawda jest taka, że w swojej piaskownicowej karierze tylko raz trafiłam na dzieci, które potrafią się bawić bez opieki dorosłych. Możecie chwytać się brzytwy i zwalać to na życiowego pecha - akurat jakimś sposobem trafiałam na te wyjątkowe, niewychowane dzieci i mamuśki mające gdzieś ich zachowanie. Niestety, to nie pech, a standard.
Sama nie mam jeszcze specjalnie możliwości wyboru. Olek ledwo skończył roczek i chociaż już wesoło biega i wspina się, nie ma szans na zostawienie go bez opieki. Wkładam go do piaskownicy razem z jego ulubionym ogromnym autkiem, siadam na krawędzi i obserwuję, jak sobie radzi. I nagle zostaje otoczony przez kilku starszych chłopców, z których jeden próbuje mu zabrać autko, drugi sypie mu piaskiem w twarz, a trzeci próbuje go popchnąć i przewrócić. Mamuśki siedzą standardowo na ławce, ze smartfonem, książką czy tabletem, prawdopodobnie pisząc właśnie na forach jakie to one fajne, bo posadziły dupska na ławeczce, a ja zastanawiam się, czy mam zabierać dziecko pod pachę i szukać, która matka czyja, żeby zwrócić uwagę, czy samej zainterweniować. Ale wtedy jeszcze mi się oberwie, że miałam czelność się do nie swojego potomka odezwać, bo delikwent pobiegnie do mamy z płaczem na skargę, że ta zła wytatuowana pani mu zabrania bawić się autkiem. No do jasnej ciasnej. 
Nie chodzi o wychowanie łamagi, który bez pomocy mamy sobie nie poradzi, a o to, ze roczny berbeć nie ma szans w starciu z bandą czterolatków.
Nie chodzi o to, żeby biegać z dzieckiem po drabinkach nie dając mu się pobawić z innymi, a patrzeć, co robi i reagować. Bo nie wyszłaś na piknik, a na spacer z dzieckiem. 
Nie chodzi też o to, żeby dzieci ustawić jak w zegarku, ale wpoić jakieś podstawowe zasady, które ja już tłumaczę Olkowi, chociaż średnio mnie rozumie. Jeśli chcesz się pobawić czyimiś zabawkami, zapytaj, czy możesz. Jeśli chcesz pojeździć autkiem chłopca, zaproponuj mu na ten czas swoje w zamian. Jeśli widzisz dziecko mniejsze od siebie, bądź delikatny i ostrożny. Narzekamy na chamów, a same ich wychowujemy. 
I tak, jeśli w tej chwili myślisz sobie "ja siedzę na ławeczce, ale moje dziecko super w tym czasie się z innymi bawi i chociaż patrzę w smartfona, to go pilnuję", to ten punkt jest o Tobie.



Buziaczki, cmoki i całuski.

Ustalmy to raz na zawsze - pomijając wszystkie higieniczne aspekty, nikt nie ma ochoty całować Twojego słodkiego bobaska w jego zaślinione usteczka. A jeśli ma ochotę, to zdecydowanie powinnaś to gdzieś zgłosić.
Ludzie, co z wami nie tak? Zawsze brzydziło mnie całowanie dzieci w usta (i wydawało się w jakiś sposób niewłaściwe). Ciarki mnie przechodzą za każdym razem jak słyszę "daj cioci buziaczka" i widzę, jak zamiast policzka dziecko robi dziubek i celuje prosto w moje usta. Po urodzeniu Olka nic się nie zmieniło. I przypuszczam, że spora część społeczeństwa podziela moje zdanie. Nie zmuszajcie nas do całowania waszych dzieci. 
Policzek i czoło są jeszcze opcją dopuszczalną. Usta nie. 


Eko sreko. 

Kiedyś już o tym pisałam. Ostatnio wszystkich dopadł szał zdrowego odżywiania, własnych wyrobów, Chcecie, to pieczcie same chleb i  uprawiajcie własne warzywa. Nie neguję tego, a podziwiam i chwalę. Ale dopuście do wiadomości, że nie każdy ma na to czas i ochotę. Tymczasem eko czuby rzucają się, żeby zatłuc marchewkami każdego, kto nie robi sam masła i daje dziecku sklepowy soczek. A słodycze? Jezus Maria, precz z tym złem wcielonym, pomiotem szatańskim! 
Zluzujcie poślady.


Beka z mamusiek na forach.

Byłam zachwycona, jak odkryłam, że na Facebooku są grupy sprzedażowe dla rodziców. Można znaleźć prawdziwe cuda po okazyjnej cenie, sprzedać nieużywane już ubranka czy sprzęty. No super sprawa.
Dopóki nie okazało się, że grupa o nazwie "E bazarek dziecięcy" składa się w większości z z postów typu "kiedy można podać marchewkę z groszkiem?" lub "dziecko ma 40 stopni gorączki, czy mam jechać już do szpitala czy natrzeć gęsim smalcem?". Kłótnie, wyzwiska i obrażanie siebie nawzajem, nie przestrzegając przy tym nawet podstawowych zasad pisowni. Czasami przeglądając te komentarze miałam wrażenie, że one między sobą rozmawiają jakimś specjalnym, nie zrozumiałym dla innych językiem.


6 komentarzy:

  1. Pośmiałam się, ale post prawdziwy o piaskownicy nie wspomnę. Po godzinie obracania 6 maluchami mam dość, a matka w telefonie ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanuje mocno. W Cebulostanie większość matek to przygłupie Karyny, które płodzą dzieci ze swoimi Sebami napędzając ciąg patologii. Szkoda, bo bycie matką to wspaniała rzecz, a przez osoby tak niskiego pokroju staje się odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ujęłas, kazdy jest matka po swojemu, kazda chce byc najlepsza, ale bez przesady. Ja tez zagladam w smartfona jak syn sie bawi czy tez jestem zła ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też patrzę w telefon, jak najbardziej ;) tu bardziej niż o zerkanie w telefon, chodzi o kompletne olanie tego, jak nasze dzieci zachowują się w stosunku do innych - mniejszych i słabszych.

      Usuń
  4. UWIELBIAM CIE!!! zgadzam sie z wszystkim.

    NA PLACU zabaw jeszcze nie przerabiam tego aż tak jak Ty, bo o dziwo na naszym placu na wsi zazwyczaj są pustki. jestem na nim z Mają SAMA!! wiec nie za bardzo moge sie do tego punktu odniesc, ale jak najbardziej sie zgadzam tym, żeby obserwowac i reagowac gdy trzeba. Nie wyobrazam sobie siedziec na lawce z telefonem czy ksiazka (no chyba ze dziecko śpi we wozku) ja choc jestesmy na placu z Mają same, czerpie przyjemnosc z tego ze moge ją obserwowac, byc obok. Nie po to z nią tam przeciez ide zeby wsadzic nos w tel czy gazete. Ale by spedzic z nią czas.

    CAŁOWANIE. ja nikogo nie zmuszam. :) nigdy sama tez nie całuje obcych dzieci. ale gdy ktos pyta i chce pocałowac moją Maję, to sie zgadzam, bo ona sama nadstawia buziaka. Na szczescie zazwyczaj ludzie całuja w policzki :)

    EKO - mam ogrodek z warzywami, jajka i zdrowe mieso z krolikow i indykow bo mieszkam na wsi. i tyle. nie jestem fanatykiem przesadnego zdrowego zywienia, co nie znaczy tez ze karmie dziecko fast foodami. Nie dalej jak wczoraj wrzuciałam zdjęcia Majusi na bloga jak je kinderka i mam w nosie co kto o tym mysli. Zdrowy rozsadek we wszystkim! Niech je warzywka i rybki i kaszę bo to zdrowe, ale nie musze przeciez zaraz sama piec chleba i robic domowego keczupu! a słodycze w umiarze tez nikomu jeszcze dupy nie rozerwały.

    FORA, GRUPY itd zgadzam sie. matki by siię najchętniej pozabijały. nawet szkoda mi sie wypowiadac. ja sie ograniczam do czytania wybranych blogow i tyle. na reszte szkoda moich nerwow

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialna jestes <3
    Piaskowice dopiero przede mną , moj dzidz ma 2miesiace lol
    Eko - szanuje styl życia innych, ale niech oni powstrzymają sie od oceniania leniwej matki która nie robi wskasnorecznie masła lol
    Całuski - mam takie samo podejście, to wg mnie niewłaściwe
    Fora- nie wchodzę, nie czytam. Wystarczyło mi jak eko forowa brzuchatka powiedziała mi ze zdrowe dzieci nie maja kolek a jej koleżanka jadła buraki i kartofle karmiąc piersią ...

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...