poniedziałek, 2 lutego 2015

"Przepraszam za bałagan, ale wiecie..."

Lubię mieć czyste i pachnące mieszkanie. Lubię kiedy wszystkie naczynia są pomyte, podłogi zamiecione, a pranie nie wisi tydzień, tylko ściągam je od razu po wysuszeniu. Lubię jeść domowy obiad, najlepiej trzydaniowy. I pić poranną kawkę w wysprzątanym salonie, oglądając jakiś kulinarny program.
Chciałabym być taką perfekcyjną panią domu.

Ostatnio nawet miałam tak czysto - jak się wprowadzaliśmy i spędzaliśmy pierwszy wieczór w mieszkaniu. Czystość się skończyła, jak zaczęliśmy przywozić rzeczy. 

I żeby nie było - ja sprzątam. Pół dnia (a raczej każda drzemka Olka) mija mi na tym, że składam zabawki, zbieram pokruszone i porozrzucane po całym domu herbatniki, odklejam obślinione chrupki kukurydziane z kanapy. Wstawiam pranie, ściągam poprzednie, rozwieszam nowe. A że czasem już nie mam siły i zanim znajdę chwilę, żeby je z pralki wyciągnąć, to przeleży tam dwa dni... No cóż, wypiorę jeszcze raz.

Przy dziecku nie da się mieć czysto. No nie da się. Ogarniam ile dam radę mieszkanie przez te pół godziny jak śpi. Tylko po to, żeby mógł na nowo porozrzucać zabawki i jedzenie po nim, kiedy się obudzi. 

Ostatnio oglądałam Perfekcyjną Panią Domu. Były dwie mamuśki, z dzieciaczkami mniej więcej na tym samym etapie rozwoju, co Olo - czyli chodzące/raczkujące, brudzące wszystko wszystkim, siejące chaos wokół siebie. Takie, których cały czas trzeba pilnować, żeby się nie zabiły, bo bardzo je interesuje gryzienie kabla, wspinanie się na kanapę, wieszanie się na firankach. Słowem - destrukcja w najczystszej postaci. Mamuśki rzecz jasna mieszkanie wysprzątały, test białej rękawiczki przeszły. Tylko... Na jak długo? Czemu, przykładem Kuchennych Rewolucji, nie zrobili następnej kontroli, miesiąc później?

Już to widzę: walające się w dziwnych miejscach samochodziki i gryzaki. Zlew w kuchni (i najprawdopodobniej także blaty) zawalone nieumytymi garami, które myje się na bieżąco, jak czegoś potrzeba. W łazience stosy prania, czekające na swoją kolej. Osikane pieluchy rzucone tam, gdzie akurat były zmieniane.

Bo tak wygląda dom większości rodziców dzieci w tych najbardziej niebezpiecznych momentach ich życia (tych, kiedy trzeba pilnować, żeby nie wpadły na pomysł zrzucenia na siebie telewizora), jeśli chociaż jedno z rodziców pracuje. Nie mówię, o ludziach mieszkających z dziadkami, teściami, mamą, ciocią, koleżanką. Bo nawet jedna osoba więcej w domu, to luksus. Zwłaszcza przy dziecku typu naszego gremlina, który nie uznaje czegoś takiego jak siedzenie na tyłku przez dłużej niż 10 sekund. 

Póki co odpuściłam sobie marzenia o porządku przynajmniej do osiemnastki Olka. Zamiast tego bezdzietnych znajomych na wstępie przepraszam za bałagan, a tym dzieciatym mówię tylko, żeby rzucili kurtki gdziekolwiek. Rozumieją.

A od siebie mogę polecić Wam blog Niebałaganki, który pomógł mi wprowadzić jako taki porządek w tym naszym chaosie i kiedy nie chce mi się już nic z bałaganem robić - inspiruje :)

Mój sposób na czyste mieszkanie na zdjęcia - nie pokazywać podłogi. 

15 komentarzy:

  1. Ja się nie znam, dzieci nie mam. Aczkolwiek zdarzyło mi się być w domu dzieciatych u mniej niż rocznych, rocznych i lekko starszych dzieci i było czysto. Może nie sterylnie, ale było normalnie :D
    Wiele myślę zależy od tego jakie jest dziecko i jak rodzic sobie pod niego czas ogarnia, ale żeby nie było nie znam się :D ja sama pewnie będę mieć mega bajzel xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprostujmy jedno - nie mówię, o chacie ze spleśniałymi rzeczami, tylko o rozwalonych wszędzie zabawkach i pieluchach :D (no i w moim przypadku naczyniach i praniu)

      I myślę, że poza tym, jakie dziecko, sporo zależy od tego, jak często w domu jest więcej niż jedna osoba + dziecko). Np jak przyjdziesz jutro nawet na godzinę, to ja sobie wysprzątam chatę idealnie (i będzie czysta dopóki Olek nie zacznie się bawić :D ). Jak Grzesiek ma wolne weekendy, to też jest generalne sprzątanie (jedno ogarnia, drugie zabawia Olka). Więc gdybym miała np codziennie dwie godziny bez Olka, to miałabym czysto - do czasu, aż Olek nie wróci :D

      Ale jak jestem z nim sama, to nie ma absolutnie szans na nic. Starałam się podpytać znajome mamy, jak równocześnie ogarnąć sprzątanie i dziecko. Najsensowniejsze co usłyszałam, to - my używamy plastikowych talerzy

      Usuń
  2. my Matki czasami musimy przymknąć oko na jednodniowy kurz na meblach, niepozamiataną podłogę, kilka garków w zlewie i lusterko z odbitą rączką... musimy! Bo inaczej byśmy zwariowały. Niestety, są takie sytuacjie że idealnego porządku utrzymać się nie da...

    ale trzeba znać umiar. Bycie matką ze sprzątania nas nie zwalnia :)

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mówię, że zwalnia, bo nie wyobrażam sobie, co by się stało gdybym odpuściła chociaż jeden dzień. Mówię tylko, że to syzyfowa praca, bo i tak moje posprzątane mieszkanie przy dziecku wygląda jak bałagan u bezdzietnych :D

      i jak to powiedziała koleżanka, matka dwulatka, widząc mnie z mopem: "Nie nauczyłaś się jeszcze, że przy dziecku podłogę myje się albo miejscowo, albo na święta?"

      Usuń
  3. Mycie podłogi to faktycznie prawda ale np nie wyobrażam sobie nie odkurzyć przy raczkującym Mi bo sierść i karma byłyby w brzuchu. Poza tym (to już moja fanaberia) nie potrafię wypuścić mensza do pracy bez obiadu, więc razem z młodym gotujemy. uważam że wszystko jest kwestią organizacji i pozwolenia dzieciaczkowi na "pomoc". Ale może mam dziwne podejście i dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już widzę pomoc Olka w gotowaniu obiadu :D Nawet jak mleko mu się staram zrobić to muszę pięć razy robić przerwę, bo albo próbuje wejść do piekarnika, albo włazi do worka na śmieci, albo już jest w połowie przedpokoju i bóg jeden wie, co dalej zamierza. Może jeszcze parę miesięcy i będzie miał mniej samobójczych skłonności, bo póki co jest jak taki Suicide Bunny. Dlatego my też gotujemy wspólnie - jedno gotuje, drugie pilnuje dziecka, żeby się nie zabiło ;p

      Usuń
    2. Aaa, no akurat Mi ma swoją szafkę i jest w stanie grzebać w niej jakiś czas. Piekarnikiem się oparzył ( w sensie dotknął nie wystudzonego) i nie dotyka ;)

      Usuń
    3. Olek musi każdą obczaić i po 5 sekundach się nią nudzi. Tak samo przebywaniem dłużej niż chwilę w jednym pomieszczeniu. Ogólnie zachowuje się cały czas tak, jak ja po dwóch kawach. Ale z odkurzaniem fakt - ja odkurzam kilkanaście razy dziennie, ale też miejscowo, bo odkurzacz stał się największym wrogiem i powodem histerii.

      Usuń
    4. Nasz fart w tym że Mi sam się domaga odkurzania. Ale to mini pedant i jak przynosi mi piętnasty paproszek to odkurzamy ;) tylko zastanawiam się jeśli kilka mam mówi że nie ma na nic czasu a ja mam (poza czasem dla siebie) to chyba jesteśmy nienormalni... :P (albo wszyscy inni są :D)

      Usuń
    5. Nooo.. albo powinniście dawać korki z zarządzania czasem. Bo ja czas mam, ale jak ktoś wpadnie w gości i czasem na olka zerknie, albo jak grzesiek jest w domu (czyli po 23). Poza tym codziennie mam kogoś na zdjęcia i mega zaległości w tych zdjęć wysyłaniu, bo nie umem wygospodarować dwóch godzin na porządny retusz wysyłam kilka zdjęć przez pare dni ;p

      Usuń
  4. Wystarczy tylko by moja 3 letnia chrześnica weszla na 15 minut do mojego pokoju by zburzyć porządek budowany przez kilka godzin ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze masz rację. ja urodzona pedantka od czasu pojawienia sie Mai ucze sie walczyc sama ze sobą bo mnie ciagnie w strone mopa jak Maja śpi, a wiem doskonale, ze to syzyfowa praca bo jak Łobuz wstanie z drzemki salon bedzie znow zapluty..i umazgany a płyty DVD beda sie walac wszedzie..
    mimo wszytsko staram sie ogarniac dom by nie wygladac jak te panie u perfekcyjnej. dlaczego? bo zwyczajnie nie jestem w stanie sie zrelaksowac, nie czuje sie dobrze i bezpiecznie (?) gdy w domu jest syf. wiec choć z tak zwanego wierzchu ogarniam.. ale Maja jeszcze nie chodzi, wiec moze mi sie odmieni jak zacznie?? Pozdrawiam Aga

    PS probowalam zostawic komentarz pod tematem porodu ale cos mi net zerwalo.. kure a tak sie tam rozpisalam... :(

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tego co czytam to Twój syn ma taki temperament jak mój ☺ Mój sposób jest taki, że większość robie z nim. Wstawiam pranie do pralki, on wyciąga, ale jednak jestem szybsza i w końcu puszczam pralkę. Tak samo z wieszaniem, on podaje ja wieszam (on ściąga), aż wisi wszystko. Wkładamy razem do zmywarki i razem wyciągamy, tzn on wyciąga i mi podaje,oczywiscie najpierw pozbywam się noży itp. Z gotowaniem jest ciężko, zazwyczaj na rękach... Ale ogólnie chodzi o to, że on ma zabawę, ja mam porobione, a jak zaśnie to chwile dla siebie ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie większym problemem jest jego chęć zwiedzania - nie da się go utrzymać w jednym pokoju :D
      I wszystko było super, gotowanie też, do czasu, kiedy przestał mi się mieścić w chustę, bo niestety jest wielkolud i na rękach nie utrzymam go dłużej niż 2 minuty (całe 13 kg już waży).

      No i z zasypianiem problem, bo pada dopiero koło 23:00 - 00:00, więc ja zasypiam w trakcie usypiania go. Chwilę na ogarnięcie wszystkiego mam tylko rano, kiedy jeszcze śpi. Ale wiadomo, co się dzieje z moim czyściutkim mieszkankiem w momencie, kiedy Olo wstanie - po dwóch godzinach wygląda jak nie sprzątane przez miesiąc.

      Usuń
  7. Też o tym ostatnio pisałam. Przy dziecku jest porządek tylko jak śpi. Po przebudzeniu dom ogarnia chaos i wszechobecne zabawki :-) Mój syn jest bardzo ruchliwy i mało śpi więc ciężko przy nim cokolwiek zrobić.

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...