niedziela, 21 września 2014

Jesienny niedzielnik.

***
Jako pierwsza wiadomość: koleżance urodziła się córeczka. Gratulacje i buziaki dla Alicji i Kai :)

***
Olek ostatnio zaczął siadać. Szalony dziecek! TUTAJ dowód.

***
Fanatycznie oglądamy teraz "Ostre cięcie" i stwierdziłam, że chcę zostać fryzjerką. Stylistką fryzur. Chociaż w sumie jak oglądałam "Master chefa", to chciałam być kucharzem. A kiedy mieliśmy z Olkiem fazę na "Dr. House'a", to lekarzem. O "American Horror Story" lepiej nie pytajcie. 

***
Ostatnio mogliśmy zaobserwować dwa skrajnie różne typy starszych ludzi. Wyszliśmy z Olkiem w chuście na spacer. Najpierw w osiedlowym sklepiku babcia zrobiła aferę, kiedy przeprosiłam ją w alejce. Że z dzieckiem, to pierwszeństwa chcą. Że ona ustąpić musi, jakbym nie mogła iść na około (szłam do lodówki znajdującej się obok niej, a dla ścisłości, wcisnęła się w alejkę tuż przede mną). Grzesiek po swojemu powiedział jej parę słów, co wywołało falę tłumionego śmiechu w kolejce ("Olek, bierz ją!"). No, ale nerwów trochę nam napsuła. 
Potem, kiedy wsiedliśmy do autobusu i zastanawiałam się, czy będę miała gdzie usiąść, bo boję się stać nosząc Olka, spotkała nas niespodzianka. Jakiś dziadzio na mój widok poklepał miejsce obok siebie i całą drogę zachwycał się, jaki nasz syn jest piękny i mądry. I grzeczny. I jak można bić albo oddać takie maleństwo, bo on kiedyś widział taki rosyjski film...

***
Z racji tego, że ząbek Olka w końcu się przebija, stał się on (Olek, nie ząb) małym histerykiem. Postanowiliśmy zabrać go na spacer w kompletnie nowe rejony, żeby odwrócić jego uwagę. Czyli, wychodząc z domu skręciliśmy w prawo, nie w lewo. Okazało się, że mamy dwie minuty od siebie pola, lasy, opuszczony nawiedzony dworek, jakieś ruiny z zabawkami dziecięcymi w środku. Cholera, tyle czasu szukałam ciekawego miejsca na zdjęcia, a mam je cały czas pod nosem! 


Nie mamy pojęcia, czym wcześniej był ten budynek i dlaczego ktoś po zamurowaniu okien odmalował go na śnieżną biel. 




Za budynkiem jest jakieś, jeszcze bliżej przez nas nie zbadane, jeziorko. Czy tam bajorko. 




W ruinach (też nie wiadomo, co to do końca) walają się popsute dziecięce zabawki. Teraz będę się bała zostać sama w domu, bo moja wyobraźnia już dopisała do tego milion historii. 








Z zewnątrz te ruiny też wyglądają niepokojąco. Zamurowane okna i pourywane resztki kafelków. Na bank tam była rzeźnia, w której przerabiali okoliczne dzieci (pewnie mieszkające w sierocińcu, którym był ten biały domek) na mięso. 



Olek przesypia wszystkie przygody. Zawsze.





Grzesiek odkrył w sobie nowy, fotograficzny talent i zrobił świetne zdjęcie pająka. Boże, w drodze do domu mijamy ich dwadzieścia na każdym drzewie i krzaku. Chyba chcę się wyprowadzić. 

4 komentarze:

  1. No faktycznie fajne miejsce, ale pomyślałam o tym samym. Sierocińcu i masowym mordzie!

    OdpowiedzUsuń
  2. JA po obejrzeniu "Master Chefa" i "Top Chefa" przestałam chcieć być kucharką. Żeby nie było - program uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, to dokladnie to, dziękuję :) Chociaż wolałam moją wersję o sierocińcu i rzeźni. Chociaż, dalej uważam, że za opuszczeniem i zamurowaniem tego wszystkiego kryje się jakaś śmierć i tajemnica!

    OdpowiedzUsuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...