czwartek, 25 września 2014

Sama się uderz. Krzesłem. W czoło.

Pewien facebookowy fan page, o bardzo wymownej nazwie Mądrzy Rodzice, udostępnił link do strony Kocham. Nie daję klapsów. Niby prosta i oczywista rzecz. Jak się kocha, to się nie bije przecież. Nie wspominając już o tym, że dawanie klapsów jest prawnie zabronione. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy pod postem pojawiło się całe mnóstwo komentarzy... popierających klapsy. Bo "klaps to nie bicie". Bo "te całe bezstresowe wychowanie...". Bo "mi rodzice dawali i wszystko ze mną ok". I moje ulubione: bo "ja jestem przeciwko jakiejkolwiek przemocy, ale klapsy daję".

Na początku spojrzałam w kalendarz i sprawdziłam w google, czy może ktoś przesunął Prima Aprilis. Potem przeczytałam wszystkie komentarze jeszcze po pięć razy, w nadziei, że gdzieś tam jest jakaś ironia, której nie wyłapałam na początku. 
Nie było.

Patrzę sobie teraz na małego Olka, który śpi sobie słodko obok mnie, przytulając swoją ulubioną maskotkę, króliczka ochrzczonego przez nas Blue (chyba śni mu się że coś je, bo wsadził przez sen sobie ucho Blue do buzi i zaczął przeżuwać). Nie wyobrażam sobie, żeby tak kochając dziecko, można było je uderzyć. Tak, klaps jest biciem. Zawsze, nie ważne, jak silny. Klaps jest dla dziecka poniżający, a jeśli kochasz, to powinieneś też szanować. Nie oczekuj, że dziecko będzie w przyszłości szanowało Ciebie, jeśli Ty nie wpoisz mu tej podstawowej zasady.

To nie jest bezstresowe wychowanie (mylone często z brakiem wychowania). To pozwalanie dziecku dorastać bez lęku i w poczuciu bezpieczeństwa. Gdzie ma się czuć bezpiecznie, jak nie przy rodzicach? Macie być osobami, do których przybiegnie się przytulić, kiedy się czegoś przestraszy, a nie przed którymi będzie się chować. Do cholery, ta maleńka istotka wam ufa i kocha was bezwarunkowo, nie spieprzcie tego.

Jeśli nie umiecie poradzić sobie inaczej, niż bijąc, to przegraliście, Zawiedliście na całej linii jako rodzice (nie chcę tu nawet wspominać o dziadkach, ciociach czy innych opiekunach, bo nie wyobrażam sobie nawet sytuacji, żeby ktoś uderzył Olka). Jeśli jedynym sposobem, w jaki umiesz wywalczyć swoje racje jest siła, to proszę bardzo, ale rób to z osobami o sile większej lub równej swojej. A najlepiej rozpędź się i z całej siły walnij głową w ścianę, może coś się w niej poukłada.



11 komentarzy:

  1. Rozumiem, że komentarz zniknie, ale w temacie klapsów mam trochę inne zdanie, ale nie będę się podkładał, w końcu to nielegalne. Mam nadzieję, że chociaż przeczytasz nim usuniesz :)

    Jak zwykle się nie do końca zgadzam. Dopuszczam klapsy, ale jako ostateczność. Bo niestety życie nie jest czarno-białe.
    Piszesz "Jeśli nie umiecie poradzić sobie inaczej, niż bijąc, to przegraliście". Owszem, ale czasem lepiej przyznać sie do porażki i ratować co można, niż udawać, że wszystko jest ok, bo nigdy nie dostał klapsa.

    Piszesz, ze patrzysz na Olka i nie jesteś w stanie sobie wyobrazić...

    Spróbuję Ci to zobrazować przez 2 analogie:

    1. zacznijmy od prostszej: zdaje się, że macie psa. Czy zdarzyło się, ze sikał na dywan? Czy oberwał wtedy gazetą? Czy nadal was uwielbia bezgranicznie?
    Czy może tłumaczyliście mu tylko, że jest brzydkim psem i nie powinien sikać w domu?

    2. wyobraź sobie, że Olek ma 1,5-2 lata, mniej więcej rozumie co sie do niego mówi. Ale uparcie sięga do gorących garnków. Możesz mu mówić do upadłego "nie rusz, bo gorące", ale dla niego to nic nie znaczy, bo jeszcze nie wie co to jest "gorąco". Jedyny sposób, żeby sie dowiedział, to w kontrolowanych warunkach dac mu poznać to odczucie. Np. pozwolic dotkąć bardzo ciepłej herbaty, powtarzając ciągle słowo: "gorące". Tylko tak się dowie co to znaczy, i będzie kojarzył, ze to słowo to ostrzeżenie przed czymś co powoduje ból. Powstanie w głowie dziecka związek przyczynowo-skutkowy, a więc i prosty powód dla którego należy cofać rękę jak usłyszy znajome już słowo.

    A teraz przykład właściwy:
    Spróbuj sobie wyobrazić, że dziecko ma 5 lat i na spacerze wybiega nagle na ulicę. I powiedz czy w tej sytuacji też tylko będziesz dziecku gadać na rozum, że nie może uciekać, bo go samochód potrąci? Wydaje mi się, że to nie zadziała. dziecko w tym wieku bardzo często myśli tylko jednotorowo. Dla niego wazne będzie tylko to, że Ty oddzielasz go od czegoś co go właśnie zainteresowało po drugiej stronie ulicy. Tak wiec byłbym w stanie dać mu klapsa, jak uda się go postrzymać. Żeby więcej tego nie robił. Żeby w jego głowie pojawił się prosty związek przyczynowo skutkowy: wybiegnięcie na ulicę (albo - robienie czegoś niebezpiecznego) -> ból.
    Jeśli jakiś samochód go potrąci, to ten związek przyczynowo-skutkowy wytworzy się sam. O ile przezyje.

    Tak więc bywają rzeczy ważniejsze nic bezgraniczna miłość dziecka. Taką rzecza jest zycie dziecka. I jeśli ten jeden klaps miałby stanowić o tym czy zastanowi się przed kolejną ucieczką (a dzieci w pewny wieku bardzo testują rodziców, sprawdzają jak bardzo mogą zrobić im wbrew), to wolę dać mu tego klapsa niż przynosić kwiatki na cmentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. komentarz nie zniknie, znika tylko spam i anonimowe hejty z argumentami na poziomie "idź lewaku" (serio taki mniej więcej dostałam w jednym wpisie)

      Naprawdę porównujesz swoje dziecko do psa? ;) Da się wychować bez klapsa. Ja nie byłam bita, mój brat też nie. Znam wielu rodziców, którzy klapsa nigdy w życiu nie dali i ich dzieci nadal darzą ich szacunkiem i się słuchają. Budowanie autorytetu na strachu dziecka przed karą cielesną jest bez sensu.

      Klaps pomaga tylko nam, rodzicom wyładować nasze emocje. Niestety, na dziecku.

      ps
      psu też się nie daje klapsów ;)

      Usuń
    2. Już myślałem, po ostatnich moich wpisach, które nie przeszły, że sam podpis nie wystarcza.

      Nie chodzi o budowanie autorytetu rodzica. To jest oczywiste.
      (Aczkolwiek, w kontaktach między dziećmi w wieku przedszkolnym nierzadko bez bójki sie nie obejdzie. Ile to osób opisuje sytuacje, gdzie jakiś przedszkolny rozrabiaka odczepia się od drugiego dziecka, dopiero jak ten mu odda, bo skarżenie się przedszkolance nie pomaga.)

      Chodzi o to, że czasem niestety trzeba móc użyc siły, gdy sytuacja tego wymaga. Mógłbym długo wymieniać możliwe przykłady, ale wszystkie łączy jedno - narażenie się dziecka na skrajne niebezpieczeństwo wymaga czasem zastosowania skrajnych metod, bo drugi raz możesz nie zdążyć go powstrzymać.

      A do pewnego wieku (obstawiałbym gdzies do momentu gdy zacznie mówić) dziecko poziomem świadomości nie różni się wiele od psa. Aczkolwiek ja mam porównanie do kotów. Koty są póki co bardziej rozgarnięte ;)

      A swoją drogą, ja bym skupił się jeszcze na zwierzętach i poobserwował jak np. suka, albo kocica wychowuje młode - otóż właśnie stopniuje swoją reakcję od warknięcia aż do użycia siły i w ostateczności właśnie potrafi ugryźć, albo pacnąć łapą, az młode się łapami nakryje.
      Więc podejrzewam, że za kilka-kilkanaście lat nagle jakis psycholog to w końcu odkryje, i pod szumnym hasłem "powrotu do natury" albo "wychowania naturalnego" zostanie przywrócony klaps ręką w tyłek, jako metoda wychowawcza fizycznie nieszkodliwa.


      Aha, zapomniałem dodac jeszcze jedno - wielu rodziców nie radząc sobie z niesfornymi dziećmi, a pilnując się, żeby nie dawać nawet klapsa zamienia przemoc fizyczną na psychiczna. Np. naoglądawszy się superniani próbują nieudolnie różnych "karnych jeżykow" albo innych pomysłów, ktore też służą raczej wyżyciu się niż wychowaniu.
      Mozna trafic na wyznania dzieci, czy dorosłych chowanych w warunkach przemocy psychicznej, ze zazdrościli kolegom, którzy po prostu dostawali wpierdol, m.in. dlatego, że tamtym to chociaż ktoś współczuł.
      A i później mamy dorosłych, którzy kompletnie sobie w zyciu nie radzą. Za to mamy jeszcze bogatych psychologów/psychatrów.

      Usuń
    3. Kota tym bardziej klaps niczego nie nauczy ;)
      Żadna przemoc nie jest dobra. A jednak jakoś miliony dzieci są wychowywane bez niej i rodzicom się to udaje. Jeszcze raz podaję siebie jako żywy przykład - nie byłam bitym dzieckiem (jak byśmy sobie tego nie tłumaczyli, klaps jest uderzeniem), a jednak słuchałam się rodziców i przeżyłam, nie wpadłam pod auto czy tramwaj, nie skoczyłam z okna ;) Ba, i ja i brat byliśmy grzecznymi i nie rozrabiającymi, ani nie wymuszającymi nic dziećmi.
      Więc jak to, z jednymi tak się da, z innymi nie? ;)

      Wychodzę z założenia, że żadna relacja oparta na wzajemnym szacunku (a relacja rodzic dziecko taka jest - nie możemy wymagać od dziecka szacunku, jeśli sami go nie okazujemy) nie może naruszać nietykalności drugiej osoby. Kiedy kłócę się z Grześkiem to też nie dajemy sobie "z liścia" w twarz (chociaż to przecież nie bicie).

      A jeśli chcesz nas koniecznie porównywać do psów, to nie róbmy tego wybiórczo, czerpmy wszystkie zachowania, a nie te które pasują jako przykład w danej sytuacji. I pamiętaj, że samce okazują sobie dominację przez kopulację ;)

      Usuń
    4. Wychowanie nie powinno opierać się na strachu – ani wywołanym przemocą fizyczną, ani psychiczną (pomijam już fakt, że przemoc fizyczna powoduje również psychiczną). Polecam lekturę dotyczącą wychowania antyautorytarnego. Czysty behawioryzm w przypadku człowieka nie jest dobrym sposobem na wychowanie. Owszem jesteśmy zwierzętami, ale się „nieco” różnimy od kota, czy też psa. Czyżby następne porównanie było do chomika, gdzie samica często pożera swoje młode gdy czuje się zagrożona? Nie zrównujmy naszych zachowań wyłącznie do bodźca i reakcji. Podsumowując – jakakolwiek przemoc jest zła i nie stanowi dobrej metody wychowawczej.

      Usuń
    5. Z innej beczki: nie mogłam dojść o co Ci chodzi z moderacją komentarzy. Aż w końcu sprawdziłam zakładkę spam. Nie wiem czemu, ale blogger je tam sam umieścił, a ja nie mam w zwyczaju zaglądać. Już są opublikowane ;) Na przyszłość polecam komentować z zalogowanego konta, wtedy zawsze przychodzi mi powiadomienie o komentarzu do moderacji

      Usuń
    6. @Peen
      dzięki za sprawdzenie:) A logować się raczej jednak nie będę. Jeszcze mnie odnajdą i profilaktycznie zabiorą prawa rodzica... ;P

      Zaczynając od psów i dominacji - wiesz, że u ludzi to zjawisko jak najbardziej też zachodzi? Mam na myśli gwałty w więzieniach.

      A druga rzecz - tak jak dorośli są różni, tak i dzieci mają różne charaktery. Różnice widać już zaraz po porodzie, miałem okazję obserwować noworodki na patologii. W końcu umysł noworodka to nie jest tabula rasa.
      Tak więc to, że Ty i twój brat byliście jacyś, to naprawdę nie znaczy, że inne dzieci też będą podobne. Coś o tym wie gość nazwiskiem Sears: wychował trójkę dzieci, więc miał doświadczenie zanim trafiło mu się dziecko całkowicie inne od reszty - tzw. high need baby, które głęboko w dupie miało wszystkie stereotypy i metody wychowawcze: http://www.bangla.pl/artykuly/a86/high-need-baby-to-brzmi-dumnie

      I różnice między tym dziećmi widzę w rodzinie - 2 braci, wychowywanych analogicznie, każdemu wszystko było wyjaśniane, tłumaczone. Także dlaczego nie wolno czegoś robić - jeden każdą rzecz musi sprawdzić drugi raz zanim przyjmie do wiadomości (czasem wystarczał mu test na sucho, jak przy wkładaniu palców między drzwi), drugi, chyba bardziej inteligentny wyciągnął własne wnioski - zrozumiał przede wszystkim jedno - nie kombinować kiedy dorosły patrzy. Tak więc np. grzebie w odtwarzaczu dvd i sprawdza czy nikt nie widzi.

      Aha, nie wiem jak jest z innymi kotami, ale na moje klaps działa. Ale też - stosuję jako ostateczność. Jak robią coś nie tak - inaczej niż zwykle, to najpierw sprawdzam przyczynę. I ją likwiduję. bo prawie zawsze jest jakiś powód (inny niż kocie widzimisie). Dopiero gdy pomimo moich działań powtarzają swoje akcję, to w ruch idzie gazeta. Ale naprawdę rzadko broją bardziej niż kocia norma przewiduje.
      Podobno koty są mściwe. Słyszałem mrożące krew w żyłach historię o kocie rzucającym się człowiekowi na kark. Moje nie są.

      @Iga Dyszyńska
      no bez przesady, ograniczyłbym się do obserwacji zachowań zwierząt prowadzących jakieś życie społeczne, przejawiających jakąś inteligencję. To naprawdę potrafi wiele wyjaśnić czy dać wzory warte rozważenia.
      Zapewne pamiętasz, jak parę lat temu było dużo artykułów, pokazujących niesamowite podobieństwa życia (bo to już coś więcej niż tylko praca) w korporacjach do stada (bodajże) pawianów.
      No nie wzięło się to znikąd.:)

      I też nie uważam, że czysty behawioryzm jest ok. Ale nie wylewałbym tak od razu dziecka z kąpielą.
      Niejednemu wojsko - w zasadzie kwintesencja warunkowania behawioralnego - złamało zycie, ale też niejednego wyprowadziło na ludzi. Jeden z moich sąsiadów był na prostej drodze do kryminału - gdyby nie dostał powołania, stałby się zwykłym bandytą.

      Moim zdaniem warto pamiętać o innych środkach, gdy zwykłe zawiodą.

      Usuń
    7. Szczury prowadzą życie społeczne i mają naprawdę wysoką inteligencję. Też zjadają młode ;)

      Usuń
    8. Poza tym, dzieci rodzą się różne, ale nie z różnym stosunkiem do rodziców. Nie ma sytuacji, kiedy rodzi się dziecko, które będzie musiało dostawać klapsy. Tak samo jak nie rodzi się dorosły, który klapsów musi używać. Biją ci, którzy byli bici, bo nie mieści im się w głowie, że można inaczej ;) ps Twoje komentarze ciągle lądują w spamie, więc jak jakiś sie nie pojawi, to się nie obrażaj, tylko poczeka, bo zaglądam tam raz na jakis czas. Jak tylko zobaczę, to opublikuję

      Usuń
  2. Dla mnie też klapsy nie wchodziły w grę. Teraz mam sama 13 miesięczne dziecko i jeszcze go nie uderzyłam, ale przychodzą już takie myśli... może za mało mówi się o alternatywach?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To my, jako rodzice, musimy poszukać alternatywy dla wyładowania naszej złości. Bo klaps to nie forma wychowawcza, tylko rozładowanie nerwów rodzica.

      Usuń

Nie reklamuj się w komentarzach. Wszystkie komentarze zawierające adresy blogów lądują w spamie.

Jeśli chcesz dyskutować, bo się z czymś nie zgadzasz - droga wolna, bardzo chętnie, ale nie anonimowo. Takie komentarze też znikają.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...