Uważasz, że Twoje dziecko jest głupie? Nie? To czemu traktujesz je, jakby było? Jakby nie umiało poradzić sobie samo z jedzeniem (albo na złość Tobie i całemu światu chciało zagłodzić się na śmierć).
Już wyjaśniam. BLW. Baby Led Weaning. Sposób rozszerzania diety polegający na pominięciu etapu zapychania dziecka papką z łyżeczki. Zaufanie mu i pozwolenie na odkrywanie smaków po swojemu. Więcej możecie poczytać w Internecie, na kompetentnych stronach. W skrócie wygląda to tak, że podajemy pokarm pokrojony na kawałki i czekamy, aż dziecko się naje. Połowa ląduje na podłodze, połowa na twarzy i ubranku, a kilka pojedynczych kawałków przypadkowo w buzi. Czyli początkowo karmienie piersią czy butelką jest obowiązkowe. Jedzenie stałego pokarmu jest bardziej zabawą w odkrywanie i poznawanie i codziennym rytuałem niż sposobem na napełnienie brzuszka.
Każdy z nas ma w głowie ośrodek sytości. To nie jest coś, co wyrasta później, czy czego się uczymy - mamy go od urodzenia. Karmiąc dziecko papką kompletnie go ignorujemy. Te całe: "jeszcze jedną łyżeczkę", "za mamusię", "za tatusia", "samolocik leci" wbija dziecku do głowy, że im zje więcej, tym jest lepsze, tym bardziej zadowoli rodziców. Nie pozwalamy mu się zdać na własny organizm.
Nie dajemy też możliwości wyboru - ma zjeść to, co jest na łyżeczce. Kiedy dostaje na talerzu czy w miseczce kawałki różnych pokarmów, może sobie wybrać, co mu smakuje, a czego nie chce. Poznajemy jego gust (chociaż rodzice mają tendencję do traktowania niemowlaków jak osoby bezwolne i gustu pozbawione - kochani, dziecko też człowiek, pozwólcie mu na własne preferencje).
Kolejny plus, to poznawanie faktury jedzenia. Zamiast podawania wszystkiego jako papki, pokazujemy, że poszczególne rzeczy różnią się od siebie nie tylko smakiem. To jest chrupiące, to miękkie, to się ciągnie. To lubię, to mi nie pasuje, więc nie będę tego jadł.
Wyobraź sobie, że w końcu posiłek przestaje być walką o każdy kolejny kęs. Za to siadacie sobie oboje, każde przed swoją porcją i cieszycie wspólnym posiłkiem. Tak, Ty też możesz w czasie, kiedy bobas zajmie się swoim talerzem, zjeść spokojnie ciepły i pełnowartościowy obiad. Koniec jedzenia w biegu, dojadania po dziecku. Robisz zdrowy obiad dla obojga i razem go jecie. Brzmi jak marzenie? A to takie proste.
Olek nie ma jeszcze wprowadzonych stałych pokarmów jako takich, ale daję mu czasami w łapkę banana, gotowanego ziemniaka, marchewkę, arbuza, biszkopta. I sobie cmokta, odgryza dziąsłami kawałek po kawałeczku i połyka. Czy się zakrztusił? Ha, nie raz! I wiecie, co się stało? Kompletnie nic. Odkaszlnął, wypluł za duży kawałek i jadł dalej. Jak chcecie nauczyć dziecko aktywnego odkrztuszania, jeśli nie pozwolicie mu się zakrztusić?
Zaufaj swojemu dziecku i nie rób z niego niezaradnego idioty. Ono wie, co lubi. Wie, kiedy jest głodne. Daj mu możliwość wyboru. Uwierz, że wcale nie potrzebuje karmienia łyżeczką i wciskania całego słoiczka czy zupki jak osoba po lobotomii. Traktuj je po ludzku i pozwól na decydowanie o tym, co i ile chce zjeść.
Jak przeczytałam na jednej ze stron poświęconych BLW - do roku jedzenie jest tylko zabawą.