Od razu posypało się milion komentarzy. Że fanaberia, że cesarka powinna być tylko ze wskazań lekarzy, a najlepiej w ogóle. Że natura wie, co robi. Że cesarka, to nie poród (czyli co, dzieci urodzone cc powinny obchodzić dzień wydobycia, nie urodziny?). Że milion komplikacji, że kobiety cierpią.
Ludzie, co z wami? Weźcie głęboki oddech.
Ja jej decyzję popieram i szanuję. Zresztą, dlaczego miałoby być inaczej? To jej poród, jej dziecko, jej sprawa. Dlaczego nagle banda kwok się oburza i zaczyna gdakać? Zastanawia mnie, co nimi kieruje. Zazdrość, że one dzielnie rodziły kilkanaście godzin, a ktoś wybrał dwudziestominutowy zabieg? A efekt ten sam - dziecko jest po drugiej stronie brzucha razem z mamą. Duma z tego, że one uwinęły się i urodziły naturalnie w dwie godziny, więc to przecież żaden wysiłek, a cesarka to tchórzostwo? Rezygnacja z bólu nie jest tchórzostwem, tylko całkiem rozsądną i ludzką decyzją.
Spójrzmy prawdzie w oczy - natura spieprzyła sprawę, jeśli chodzi o poród. Kiedy kobiety rodziły w domach, same, bez odpowiedniej opieki przed, w trakcie i po, śmiertelność matki albo dziecka (czasem obojga) podczas porodu była tak częsta, że nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi. Żadne inne żywe stworzenie nie cierpi tak mocno podczas porodu. Żadne nie potrzebuje tak długiego czasu, żeby dojść do siebie po wszystkim. Cholera, żadne nie chodzi do szkoły rodzenia i nie przygotowuje się jakoś specjalnie - rodzi i już, taka kolej rzeczy.
U ludzi jest inaczej. U nas jest milion rzeczy, które mogą pójść nie tak. Gdzieś po drodze ewolucja nawaliła.
Komplikacje. Są i po cesarskim cięciu i po porodzie siłami natury. Nigdy, żaden lekarz nie zagwarantuje wam, jak wasz poród przebiegnie i jak wasz organizm to zniesie. Może przedstawić opcje, możliwe powikłania po jednym i po drugim. A potem pozostawić świadomy wybór kobiecie. I nie zmuszać, do płacenia za to.
Ile kobiet, tyle porodów - jedna urodzi naturalnie bez znieczulenia i od razu staje na nogi. Inna przez dwa tygodnie nie będzie mogła usiąść bez kółka do pływania pod tyłkiem.
Jednej po cesarce zostanie duża blizna, a samą operację i ból po niej będzie wspominać ze zgrozą. Inna (tu podpinam samą siebie) po sześciu godzinach pierwszy raz wstanie, a po ośmiu podziękuje z uśmiechem za środki przeciwbólowe, bo już nie są jej potrzebne.
Bezpieczeństwo dziecka - jest wiele chorych dzieci, cierpiących i potrzebujących rehabilitacji przez całe życie, bo podczas porodu siłami natury "coś poszło nie tak". O cesarkowych dzieciach nie słyszałam takich historii (ba, bardziej jak w moim czy Olka przypadku - cesarka nas uratowała, bo oboje mieliśmy pępowinę zawiniętą wokół szyi, czego nie było widać na usg przed zabiegiem).
Poród naturalny jest lepszy, to mniejszy szok dla dziecka? Urodziłam się przez cesarskie cięcie. Nie pamiętam, żebym przeżyła jakiś szok i absolutnie nie czuję się przez to gorsza, mniej kochana (tak, taki argument też padł). Nie rozwijałam się gorzej (ba, wręcz wzorowo), a lekarza odwiedzam raz na parę lat, kontrolnie. Myślę, że zamiast tutaj dorabiać teorie, najlepiej zapytać dzieci (teraz już dorosłe), które się w ten sposób urodziły. Serio słyszeliście, żeby ktoś opowiadał o jakichś problemach, bo "mamie go z brzucha wyjęli"?
Nasze społeczeństwo popadło w straszną manię decydowania za innych. W sprawach, które ich nie dotyczą. Nie popierasz związków partnerskich? Nie wchodź w taki. Nie uznajesz cesarki na życzenie? Nie rób jej. Nie lubisz tatuaży? Nie miej ich.
Ale nie decyduj za innych i uszanuj to, że mogą wybrać inną opcję niż Ty.
Na zakończenie nasza cesarkowa dwójka ;)