5:23
Leżę wyciągnięta na leżaku. W łapce trzymam pinacolade nalaną do połówki kokosa. Jest gorąco i słońce strasznie grzeje, ale palmy dają przyjemny cień. Morze jest takie niebieskie... A może to ocean? Zamykam oczy i słyszę tylko jego szum. W oddali musi przepływać jakiś statek wycieczkowy, bo dochodzi mnie dźwięk syreny. No nic, zaraz przepłynie i znowu będzie cudownie cicho... Pójdę chyba na chwilę popływać, a potem cała mokra położę się na hamaku i powoli sobie zasnę, czując jak słońce pozbywa się pojedynczych kropel słonej wody z mojego ciała. Może wypiję jeszcze jednego drinka. W końcu nie muszę dziś nic robić. Nic, poza leżeniem w tym cudownym miejscu i piciem pinacolady. Hmmm... Statek chyba płynie w moją stronę, bo syrena staje się coraz głośniejsza. Chyba pora przenieść się z plaży na basen, tam przynajmniej będzie....
- UEEEEEE! UEEEEEEE! UEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!
- Wsadź mu smoczek... - Grzesiek mamrocze przez sen. Cholera. A było tak fajnie. Podnoszę się i zaglądam do łóżeczka. Wpycham Olkowi smoczek do buzi. Spokój. Kładę się z powrotem. Zdążyłam tylko położyć głowę na poduszce. Smoczek pięknym łukiem przeleciał ponad naszymi głowami. Nie ma co, ma siłę plucia ten nasz dziecek.
- UEEEEEEE! UEEEEEEEEE! NIEEEEEEEEEEE! NIEEEEEE! UEEEEEEE!
Grzesiek podnosi się i kładzie Olka między nas, zmieniając mu po drodze pieluchę (która jakimś cudem waży więcej niż dziecko). Synek przytula się do któregoś z nas i idzie spać.
6:17
Budzi mnie rytmiczne szarpanie za kitkę. Odwracam się i widzę uśmiechnięty pyszczek Olka.
- Heeeee!
Dobra, to chyba oznacza jedzenie. Albo kupę. Nie, jednak pielucha czysta, więc chodzi o jedzenie. Karmię. W trakcie karmienia robi kupę, którą jakimś cudem trzeba wycierać mu z włosów. Zmiana pieluchy i dalszy sen.
8:50
- UEEEEE! UEEEEE!
Smoczek w buzie i śpimy dalej.
9:46
- AGUGUGEGA. GUGU! GHRRRRRR. GRRRRR GU. GAGEGAGA.
Olek wybitnie stara się coś wytłumaczyć swoim stopom. Zerka na mnie i widzi, że obudził mnie tym przemówieniem.
- Hyyyyy! Heeeeheeee! Ihihihi!
Oho, no to koniec drzemania. Witamy się z nim oboje. Pora na śniadanko.
9:50
Śniadanko przerwane kolejną kupą. W trakcie zmiany pieluchy synek postanawia, że chce mu się siku. I jeszcze jedną kupę. Taplamy się w fekaliach.
10:00
Doprowadziliśmy się jakoś do porządku. Grzesiek leży z Olkiem na łóżku i bawią się w swoje męskie zabawy (gilgotki i przytulaski). Ja w tym czasie robię nam kawę. Doszłam do wprawy i kawę wypijam za jednym przechyleniem kubka. Wiem, że jeśli spróbuję się nią delektować i chociaż na chwilę oderwę od niego usta, to dokończę ją wieczorem. Albo za dwa dni.
11:00
Powoli zaczynają boleć mnie mięśnie od noszenia i patatajania Olka. Na dodatek trzeba to robić w rytm bonanzy bo tylko wtedy się cieszy. Pora na kolejne jedzonko. Oczywiście Olka, moje śniadanie musi jeszcze poczekać.
13:00
Powoli kończą mi się pomysły zabaw, bo każda jest fajna, ale tylko przez pięć minut. Wciskam syna Grześkowi, a sama idę zrobić sobie miskę płatków z mlekiem. I siku. Zdążyłam dojść do drzwi łazienki, kiedy słyszę:
- Maaaaaaaamoooooo! Maaaaaaamoooooooo!
Tup tup tup tup wracam do moich mężczyzn. Okazało się, że w ciągu tych piętnastu sekund zdążyli już obejść cały ogródek, obejrzeć każde drzewko i nawet na dowód Olek ściska w łapce listka dla mnie.
Super.
Czuję, że popuściłam w majtki.
13:15
Dziecko zasypia. Jem śniadanie, idę pod prysznic, sprzątam walające się po podłodze ubrania. Zajmuje mi to jakieś pięć minut, bo...
13:20
Jednak wcale nie zasypia. A to jajcarz numerant jeden. Dobra, wypuszczamy z klatki królika, Olka kładziemy na macie. Niech się bawią.
13:25
Z niewiadomych przyczyn Olek już wcale nie jest na macie, tylko kawałek dalej. Próbuje zjeść podłogę i wkurza się, że nie mieści mu się do buzi. Królik schował się pod jego łóżeczkiem i nie chce wyjść. Podejrzewam, że jego też próbował zjeść.
13:30
Jednak drzemka. Puszczam sobie Dr House'a i też się kładę.
16:27
O cholera, jak to się stało? Olek śpi dalej przytulony do mnie, ale kiedy czuje, że się obudziłam, on też postanawia wstać. No dobra, no to jeść i wracamy na matę.
16:30
Odkrył nową zabawę. Wyrzuca smoczek przed siebie i leżąc na brzuchu uderza w niego czołem. Czasem trafi do buzi i się dziwi.
17:00
No to teraz rozumiem dlaczego post pojawił się o tak zbójeckiej porze :) Ciekawie macie, Wam powiem :)
OdpowiedzUsuńGodzina jest myląca, blogspot wyświetla inną strefę czasową, nie wiem czemu ;)
Usuń